Niniejszym informuję, że w ostatni piątek odbyła się sesja snowkitowa zorganizowana i przeprowadzona przez Natural Born Kites Team w składzie Onzo czyli ja oraz Maja czyli moja połowica.
Zaczęło się od fatalnych zapowiedzi, prognoz wiatrowych a także obaw dotyczących istnienia jakichkolwiek resztek śniegu. Jako że Maja nie może się przekonać do jeżdżenia po lodzie musieliśmy się zaopatrzyć już jakiś czas temu w dobry kawał pola. Nasza upierdliwość jest jeszcze większa, gdyż szukaliśmy pola na którym nie ma nic poza trawą, tak aby nie niszczyć kite'a o wystające spod śniegu gałązki. Pole zostało znalezione jakiś czas temu i przetestowane kilkakrotnie przeze mnie. Przyjemne, płaściutkie i idealne przy wiatrach od NE przez N do NW. Maja startowała na snowboardzie z kitem po raz pierwszy.
Od rana warunki wiatrowe były takie sobie. Wszystkie flagi w Łodzi, które są dla mnie idealnym wyznacznikiem sensowności wyruszanie na "balangę z kitem", lekko powiewały co ostatecznie skłoniło nas do zaryzykowania. Przyjechaliśmy i wysiadaliśmy akurat w trakcie szkwału - hehe - będzie można pojeździć i powinno być nieźle. Niestety był to chyba najsilniejszy szkwałtego dnia, wiatr z godziny na godzinę był coraz słąbszy. Tak czy inaczej w trakcie 2h sesji średnio wiało w okolicach 2B w porywach może 2,5-3B. Nie zmienia to faktu, że Maja ze względu na swoje gabaryty pływa przy każdym wietrze który podniesie kite'a. Gdy więc kicik wstał zaczęła się jazda. A było bardzo przyjemnie. Całe gładziutkie pole już po chwili zostało całkowicie przeorane poprzecznymi pasami lekko zgarniętego śniegu oraz śladami krawędzi. Jazda była wyśmienita. W przeciwieństwie do pływania na lodzie można było całkiem nieźle ostrzyć jeżeli troszkę powiało. Sam, gdy wiało mocniej spokojnie utrzymywałem się pod wiatr, jeżeli tylko nie testowałem skrętów z przejściem do albo z fakie. Niestety moje nikłe umiejętności jazdy na sb dały się we znaki i większość sytuacji albo kończyła się upadkiem bo nie mogłem ustać, albo wyprzedzeniem kita i jego przepadaniem w chwili gdy za słabo wcisnąłem krawędź deski. Niezależnie od tego, bawiliśmy się znakomicie - szkoda, że nie wiało na tyle, żeby nieco poskakać. Ale może następnym razem. Aha dla wszystkich zainteresowanych - używaliśmy deski mission 144 oraz Flysurfera Maniac 7(!)
W najbliższym czasie powinienem mieć zdjęcia w tej "imprezy". i pewnie wrzucę je na forum.
Wiem też, że w sobotę na kicie w okolicach Łodzi miał pływać AirMan z ekipą więc pewnie teżcoś wrzucą na grupę.