W swoich dwóch postach starałem się przekonać Kolegów o konieczności zrozumienia faktu, że sami sobie na wzajem jesteśmy zobowiązani prezentować wyłącznie szacunek bez względu na upodobania i pomysły na życie . O własnych ambicjach należy zapomnieć szczególnie wtedy gdy swymi opiniami robi się komuś zwyczajnie krzywdę , poniża, obdziera z szacunku.
Bez względu na to i szczególnie wtedy, gdy patrząc z własnego subiektywnego punktu widzenia ma się rację. Racja tylko wtedy ma sens gdy nie niszczy i zabija.
Niestety tej lekcji z najprostszych zasad współżycia większość Kolegów nie odrobiła niszcząc wspólny nie tyko dorobek i autorytet swój , ale niestety całej reszty kitesurferów. Patrząc z wątpliwosciami na wyprawę Janka Lisewskiego, równocześnie
ściskając za niego kćiuki w czasie wyprawy i wspierając go w czasie trwającej bezlitosnej nagonce gotów jestem stawiać go za wzór postępowania w przeciwieństwie do obrzydzenia jakiego nabrałem do żądnego jego krwi części Kolegów z kiteforum i innych aktywnych specjalistów różnych branż.
Jeśliby natomiast okazałoby się, że lekcja ta aczkolwiek bardzo bolesna pozwoliłaby uświadomić Kolegom konieczność w przyszłości większej dbałołości o solidarność środowiska i pohamowanie własnych ambicji to może kiedyś w przyszłości warto byłoby skłonić przed nim, ale też często wzajemnie przed sobą głowę i zwyczajnie przeprosić. Bo prawda pisana w wątkach o swej sympatii do idei kite tego wolnego i sterowanego niestety okazuje się zwykłym prostackim hasłem padlinożerców.