Wczoraj pływałem na zalewie Dojlidy na kajcie. Prognoza była bardzo mocna, do 45 węzłów w porywach.

Przygotowałem sprzęt i na wodę!

Jednak praktycznie od razu latawiec mi spadł i trzeba go było łapać z drugiej strony (startowałem w wąskim kanale po lewej stronie zalewu) Jak się okazało, prognoza była trochę przesadzona, jednak największe znaczenie miały zabudowania miejskie i drzewa. Wiatr cały czas kręcił i raz moją trzynastkę ciężko było utrzymać w rękach, a po pięciu sekundach stało się w miejscu i topiło deskę a latawiec spadał. 2 próba:


Tym razem udało mi się popływać około 5 minut







Potem, znowu troszkę przywiało, więc wystartowaliśmy 3. i 4. raz:





A tak skończyłem:

Podsumowując
Na zalewie spędziłem około 2,5 h, z tego 60 minut w wodzie. 15 minut pływałem, przez resztę czasu biegałem z kajtem i rozplątywałem linki.
Tylko zaawansowani powinni próbować pływać na tym akwenie. Akwen jest bardzo mały, trudny, obok są zabudowania miejskie i dużo drzew.
Właśnie przez to wiatr jest również niesamowicie trudny do ogarnięcia. Nie było mi zimno, pomimo dosyć cienkiej pianki. Miałem na sobie neoprenowe rękawiczki, buty i czapkę.
Czy się opłacało tak męczyć? Tak, opłacało się, żeby spróbować. Teraz wiem, że trzeba czekać na prognozę około 30 kts, zapinać latawiec 19m2, rejsówkę i na wodę!
Aloha
https://www.facebook.com/ruszuk?_rdr