Witam
W ostatni weekend spotkała mnie przykra sytuacja... Posiadam "drzwi od stodoły" jak na swoją wagę (70kg). Jest to moja pierwsza deska, gdyż w tamtym sezonie zakupiłem swój pierwszy sprzęt. Deskę kupiłem większą celem szybszej nauki ślizgów i ostrzenia. Teraz zacząłem drugi sezon. I tak slizgam się lewo prawo, od tego sezonu zacząłem pierwsze nieśmiałe skoki przez zenit i tyle.. Chciałbym Wam pokazać co się stało z moim SU-2. Ja nie założyłem konta, żeby kogoś zmieszać z błotem czy coś, po prostu chciałbym się zapytać Was - bardziej doświadczonych , czy to w ogóle możliwe, żeby deska z 2012 roku tak wyglądała?
W całej krasie




Dodam, że nie przypominam sobie abym miał glebę konkretną jakąś czy coś. Zacząłem próbować skoki przez zenit, ale chyba za mocno się nie wali wtedy o wodę. Z reszta ta deska jest przecież dla ludzi 90+kg.. W pewnym momencie czuje ze mam coś miękko pod nogami. Myślę załamałem? Jak to? Schodzę na nogi, patrzę oglądam nic nie widzę (przez to ze nie pękła na pół chyba

) . Zaczynam ponownie i znowu. Przyjrzałem się i zobaczyłem. To był koniec. Nad zatokę nie mam blisko, nie mam za dużo pieniędzy i po godzinie pływania mogłem się pakować do domu - to spotęgowało smutek...
Widziałem wypowiadał się w tym temacie przedstawiciel tych desek. Chciałbym uzyskać informację co mogę w takiej sytuacji zrobić? Zaznaczam, że nie mam do niej paragonu ani nic.