Witam wszystkich zwolennikow , ale również nie zdecydowanych , obojętnych ,wątpiących , malkontentow jak i przeciwników zrzeszania się w PSKite. Jako deklarowany zwolennik PSKite równie często popadający z nim w konflikt, ale również krytyk różnych rozwiązań i pomysłów pojawiających się na KF nie zrażony pojawiającą zwykle negatywną o moich pomysłach opinią zapraszam do przeczytania mojego kolejnego felietonu.
Po co mi PSKite w kontekście w kontekście walki o Plebiscyt.
Na tysiącach plaż kiciarze zostawiają swój ukochany sprzęt w chwilach wolnych od pływania. Wycieczki do samochodu, sklepu, knajpy czy chociażby prozaiczne spacery będace prologiem do gry wstepnej zakłócałyby w naturalny sposób wrodzona zdolność do poruszania się na wyprostowanych nogach. Porzucone pozostają na plaży kluczyki do samochodów, telefony, dokumenty pieniądze. Zapasowe deski i te najważniejsze, większe lub mniejsze rozmiary zszytego w Chinach bezcennego materiału. Lezy to sobie na plaży i czeka grzecznie. Na właściciela, który mając często nikłą wiedzę co przywlókł z sobą, zapomina o tym, że trzeba to zabrać z powrotem. Z radością więc wita zgubę, następnego dnia na plaży, nie musi nosić, i z mniejszym zadowoleniem odbiera od kolegi, który pomyślał o zabraniu gratów z plaży. Musi nosić jeszcze raz. Nijak ma się to do rowerzysty, który pilnuje swoich kółek bardziej niż student indeksu. Każda rozłąka z łańcuchem, może się skończyć ucieczką ukochanego sprzętu z innym właścicielem. Wydawałoby się więc, że wzajemne poszanowanie własności w przypadku sprzętu kitowego jednoznacznie określa standard zachowań
każdego kitesurfera w każdej sytuacji . Przyjazne nastawienie do świata, życzliwość, umiejętność współpracy, nawiązywanie kontaktów, wzajemna pomoc i dążenie do wspólnych celów z odrzuceniem własnych często wątpliwych ambicji. Wydawałoby się,że to wszystko prawda gdyby nie było KF z licznymi głosami krytyki wobec zgłaszanych tam pomysłów w tym pomysłu na PSKite.
Do rzeczy. Jadę sobie wczoraj do znienawidzonej roboty około godz 11 z zamiarem porzucenia jej nie póżniej niż o 12. Tak jak zwykle od wielu lat. Słysze w głośniku niepełną informację, o tym ,że Urząd Miasta Warszawy organizuje jak co roku Plebiscyt na Sportowca Roku Warszawy. Zgłoszenia należy kierować……… Zawodnicy z podium Mistrzostw Świata i Europy. Kierowany chorą ambicją ojca, która jak wiadomo zwykle jest przekleństwem syna, postanowiłem umieścić Go tzn. Daktiego w tym Plebiscycie. Jako, że wykupienie Urzędu Prezydenta Warszawy w terminie do Wigilii wydawało się mało realne- miałbym wtedy w garści stosowne jury sędziowskie- postawiłem pójść na łatwiznę i kierowany tradycyjnym u mnie brakiem zazdrości i chęcią pomocy w promocji wszystkich zawodników wykonałem telefon do Mietka, Taty Asi Litwin i wysłałem daleko na Antypody maila do Karoliny Winkowskiej. Daktiego na szczęście nie było i mogłem za niego podejmować decyzje. Dość szybko zlokalizowałem Orgnizatora konkursu, krótki mail i już tam jechałem. Nazwa ulicy nie dawała mi spokoju. Dojeżdżając zorientowałem się, że mam tam „frenda” w osobie Darka W. mojego byłego szefa w Komisji Rewizyjnej PSKite. Tzn On jest ciągle szefem, ja mając kontrowersyjne pomysły wybrałem stanowisko zwykłego Czlonka. Telefon do Darka i wszystko wiem. Organizator wysłał do wszystkich Związków Sportowych prośbę o wskazanie zawodników, którzy w ostatnim roku stali na pudle w zawodach w randze Mistrzostw Swiata lub Europy. Dalej, kluby, stowarzyszenia z Warszawy powinny w terminie do Wigilii zgłosić i rekomendować swoich zawodników do ogłoszonego Plebiscytu na Sportowca Roku. Nie trudno zauważyć, że zarówno Karolina , Asia i Tomek spełniają ten warunek i byłby to zdecydowany akt promocji nie tyko zwodników, ale i kite w telewizji, reklamach itd. Co dalej oczywiście nie wiadomo. Nie trudno również zauważyć, że za plecami naszych wizytówek muszą stanąć nie przeciwnicy, malkontenci……….. lecz co najmniej jedno zarejestrowane Stowarzyszenie. Jeśli ich nie będzie to cała praca tych najlepszych, których filmy oglądamy w każdej wolnej chwili i których pokazujemy jako wzorce dla naszych większych lub mniejszych dzieci, wnuków czy tez zwyczajnie kolegów pójdzie na marne.
W południe wykonałem kilka telefonów do Prezesów PSKite Adama i Maćka. PKRA ogłasza swoje wyniki na stronie internetowej, ale KTE zapomniało o wynikach z Francji. PZŻ w ogóle nie śledzi tego tematu i nie chce wystawić stosownego dokumentu. Wszystko odbywa się więc kosztem naszych Zawodników. Nie ma kwitów, nie ma Zawodników, nie ma nominacji, nie ma Sportowych Oskarów. Nauczeni więc kolejnym zdobytym doświadczeniem nie pytajmy więc durno : Po co nam PSKite. Zróbmy coś dla naszych kolegów . Dopilnujmy wspólnie drobnych elementów związanych z wzajemną promocją, tabel, rankingów, regulaminów, dyplomów, tras GPSów itd. zawiadomień wysyłanych do PZŻ-tu, zdjęć do gazet, felietonów i reportaży itp. Elementów własnej kitowej historii, która pozornie nie potrzebna, okazuje się niezbędna gdy gra zaczyna się o duża stawkę, gdyż kitesurfing nie jest jak niektórzy piszą grą indywidualistów. Jest grą zespołową i tylko wtedy może przynieść sukces.
Czy walka o Plebiscyt okaże się przegrana , zobaczymy na początku Nowego Roku.
Niezależnie od wyniku dziękuję Prezesom PSKite Adamowi i Maćkowi za pomoc w próbie zdobycia stosownych dokumentów.
Pozdrawiam całą Brać Kitową życząc fal, wiatru, czasu i forsy na jego wykorzystanie. Jacek Daktera.