Przestroga. To dobry pomysł. Sam miałem ostatnio bardzo niebezpieczną sytuację, która z pozoru wyglądała całkiem spoko. A tak naprawdę mogło się skończyć przynajmniej mocnym obiciem, połamaniem i nie wiem co jeszcze. Pływałem na Jeziorsku przy dość silnym wietrze (do 30 węzłów i więcej), bardzo nierównym i szkwalistym (rekord z wiatromierzem w ręku to był spadek do 9 węzłów, a zaraz potem wzrosło do 22. Najwyższy szkwał ponad 30 węzłów). Na moim Extacy 10.0 raz było za mało, raz za dużo. Pływanie całkowicie nieprzyjemne, no ale jak juzpojechałem to trzeba było próbować. Gdy jednak stwierdziłem, ze jest naprawdę dużo spłynąłem do brzegu i moja dziewczyna złapala kite'a. Po jakiejś 1h wiatr znowu zmalał i wydawało się, żę powinno być ok. Wiało wtedy średnio 20-25 węzełków więc całkiem spoko - ale już overpowered nie licząc dziur wiatrowych w okolicach 10-12 węzłów. Stwierdziłem - czekam 5 minut - jak zostanie tak samo - wychodzę. W między czasie wypłynął znajomy na nieco mniejszym Spiricie 10.0 i dawał radę, chociaż miał rzeczywiście dużo mocy. Ponieważ widziałem wszystko co było pod wiatr - widziałem, że żaden szkwał sięnei zbliża, nie ma żadnej zmiany na wodzie, a chmurki na niebie takie jak cały czas, za chmurki czasem mocniej wiało - standard. Żadnej burzowej czy cośw tym rodzaju. Odpaliłem kite'a, spóbowałem popłynąc - dupa w wodzie - za mało. No to dodałem nieco mocy, machnięcie kitem - ruszam. Kite nisko nad wodą i nagle sru- dostaję mega gazu, na tak nierównej wodzie spływam szybko z wiatrem powoli kontrując kite'a do zenitu. Zrzucam deskęz nóg - o nie - nie będę ryzykował - ląduję. Podchodząc do brzegu powiedziałem Mai,, żeby mnie złapała. Jakoś dałem radę podejść pod wiatr żeby sięustawić do lądowania kite'a. W tym momencie zacząłem go kłaść na lewąstronę i znowu przyszedł szkwał. Na tyle duzy, że nie dawałem rady utrzymać się na nogach. POślizgnąłem się i zacząłem jechać na tyłklu po trawie ptrosto na zaparkowane 50m dalej samochody stojące w równym rządku tak, że nie dałoby rady sięprzecisnąć. Za samochodami były krzaki róży. Wszystko się działo maksymalnie szybko i tak naprawdę nie było czasu na myślenie. Dopiero gdy byłem kilka metrów od samochodów zdecydowałem, że pociągnę za zrywkę - w cholerę z kitem - trzeba ratować siebie. Na szczęście Maja zdążyła do mnie dobiec i mnie złapać, a potem z pomocą jeszcze jednej osoby (której dziękuję, bo to też kiter tylko akurat nie pływał, a ja nie znam niestety jego nicka, nazwiska - czegokolwiek - dzięki w każdym bądź razie

) udało mi się jakoś wylądować. Obecnie - po pewnym czasie od tego zdarzenia stwierdzam, że odruch korzystania z sytemu bezpieczeństwa powinien być dobrze wyrobiony i natychmiastowy. Nie ma dyskusji, że można uszkodzić kite'a lądując gdzie popadnie, że system nie zadziała. Dobry system zawsze zadziała pod warunkiem, że się z niego skorzysta

A na kite'ach ze słabym systemem nie powinno się pływać. Teraz sprzet jest w miarę bezpieczny, a jeżeli jakaś firma jeszcze nie wyprodukowała dobrych rozwiązań - przestaje być dla mnie interesująca. Bezpieczeństwo jest najważniejsze i teraz będę wiedział, że za zrywkę należy pociagnąć. Czy bym to zrobił

- mam nadzieję, że tak. Rękęmiałem już na kulce a wiem, że w Flysurferach system się sprawdza. Na pewno kite mógłby się mocno uszkodzić na tych krzakach, ale to chyba lepsze niż ja przelatujacy przez samochody a potem te same krzaki i zaliczający nie wiem jakie uszkodzenia lub złamania.
Aha - szkwału, który przyszedł nie dało się rpzewidzieć. Nade mną nie było żadnej szczególnej chmurki, na wodzie nadal niczego nie było widać. Widocznie powstało jakieś zawirowanie tuż nad brzegiem, do tego szkwał szedł wysoko a nie nad samą ziemią. Tym bardziej należy uważać pływając w tak trudnych warunkach
Tak - ku potomności.
Peace