z TRÓJMIASTA (i okolic): KTO,GDZIE,KIEDY ?

Ustawki na pływanko, transport, spotkania, noclegi, imprezy, itp.
Dziećkowice | Kadyny | Mazury | Poręba | Poznań | Szczecin | Trójmiasto | Wrocław | Zegrze
Ker-mit
Posty: 365
Rejestracja: 29 gru 2008, 16:19
Lokalizacja: Gdańsk
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 2 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 10:28

Oskar.. latwaiec - holowany - pozuciełem po jakiś 15 minutach... czułem ze nie daje rady (mimo spuszczenia tuby głównej, zwinięcia jego w rulon i przymocowania do ramienia - tak aby nie przeszkadzał w body dragu).

Tam - były mega szkwały... latawiec ztrymowany o 50% wyrywał mnie z wody - skakałem jak żaba.

największym problemem była fala - duża - która skutkowała ciagłym mnie zalewaniem na prawym halsie....
(nie ukrywam że puszczenie pawia dużo pomogło :) bo juz opity byłem nieźle)/

Chodzi o to ze trzymałem kurs na prawo- kierunek klify przez dobre 2 godziny i w tym czasie nie bylo pomocy..

Swoj latawiec - musiałem trzymać w powietrzu... bo dzieki temu byłem widoczny i miałem mozliwość jakiekolwiek poruszania sie ...

naprawde ciesze się, że wszystko sie skończyło dobrze....
.. ale powiem ze gdybym otrzymał pomoc - jak bylem 200m od brzegu - kiedy jej pierwszy raz wzywałem (deska byla za mna jakies 50m) to potoczyloby sie to inaczej...

ps. mam nadzieje ze deseczka sie znajdzie - naprawde... :)

Obrazek

barzyk123
Posty: 538
Rejestracja: 08 kwie 2007, 00:11
Lokalizacja: Gdańskl
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 10:50

Ker-mit pisze:Oskar.. latwaiec - holowany - pozuciełem po jakiś 15 minutach...
Obrazek


Bez kitu kermit, ale z Ciebie mega twardziel. Miałem podobną sytuacje rok temu w holandi, wiatr też zaczął wiać od brzegu zgubiłem deske i brzeg coraz mniejszy się robił, i w tej sytuacji po jakiś 10 minutach ucałowałem bar i powiedziałem leć leć mój kochany Ozoniku. I dawaj kraulem do brzegu. Ale fart chciał, że chłopaki z szkółki zobaczyli uciekającego kite. Za co im też dziękuje, bo na brzegu już czekał na mnie kite.
Uważam, że w takich sytuacjach srać w sprzęt i ratować siebie samego. A potem dopiero ratować latawke.

Awatar użytkownika
kukems
Posty: 1488
Rejestracja: 17 mar 2007, 21:51
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 2 razy
 
Post28 maja 2009, 10:55

Ja miałem problem w Sobieszewie. Poplątały się linki no to powiedziałem baj baj mojemu Waroo. Na szczęście udało się go ściągnąć mimo że zajeło mi jakieś 20min. dojscie do bazy plus ściągnięcie motorówki, odpalenie itd.

oskar48
Posty: 351
Rejestracja: 02 lis 2006, 10:32
 
Post28 maja 2009, 11:02

Ker-mit pisze:Oskar.. latwaiec - holowany - pozuciełem po jakiś 15 minutach... czułem ze nie daje rady (mimo spuszczenia tuby głównej, zwinięcia jego w rulon i przymocowania do ramienia - tak aby nie przeszkadzał w body dragu).

naprawde ciesze się, że wszystko sie skończyło dobrze....
.. ale powiem ze gdybym otrzymał pomoc - jak bylem 200m od brzegu - kiedy jej pierwszy raz wzywałem (deska byla za mna jakies 50m) to potoczyloby sie to inaczej...


Trudno mi z Tobą tutaj dyskutować, bo Twoje poświęcenie jest aż wzruszające :) Mam nadzieję, że właściciel tego kite'a będzie potrafił się jakoś sensownie zachować względem Ciebie. Ale po co w ogóle brałeś się za holowanie? Przecież od razu było wiadomo, że nie wrócisz z nim do brzegu. Tak jak pisałem - nie było widać, że wzywasz pomocy, długo zastanawiałem się co Ty tam w ogóle zamierzasz. Z brzegu nie było widać, czy i kiedy zostawiłeś tego kite'a. Dopiero gdy obrałeś kurs na Babie Doły stało się jasne, że nie masz deski.

Awatar użytkownika
Adam S
Posty: 321
Rejestracja: 22 maja 2004, 08:30
Lokalizacja: Kosakowo
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 9 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 11:06

Ker-mit,
zapewniam Cię, że złapałeś zagubiony latawiec dalej niż 200m od brzegu, pomocy wzywałeś jeszcze dalej. Nie było tego widać, a Twoi znajomi z pewnością nie wszystkim powiedzieli o co chodzi.
Po 15 minutach nie było nawet widać, czy masz deskę, czy nie (na ja nie widziałem, widać było tylko latawiec na halsie).
Z mojego punktu widzenia wyglądało, jakbyś, mimo trudności z ostrzeniem uparł się, żeby przywieźć zgubę do brzegu. Nawet jeżeli miałby to być brzeg w Mechelinkach. A latawiec w powietrzu potwierdzał, że dajesz radę. Przyznam, że do głowy mi nie przyszło, że zgubiłeś deskę i stąd cała heca. Głupio mi, że się nie domyśliłem.
Uznałem, że nie pomogę Ci w żaden sposób w ostrzeniu. A biorąc pod uwagę warunki, tylko mogę zaszkodzić.

Próba zwinięcia i zabrania latawca z wody przy takim wietrze była lekkomyślna. Wierzę, że i Ty i inni dwa razy się zastanowią, zanim podejmą kolejną taką walkę.

No i super, że dosyć dobrze się skończyło.

Awatar użytkownika
Pinio
Posty: 3647
Rejestracja: 02 wrz 2006, 03:46
Postawił piwka: 25 razy
Dostał piwko: 30 razy
 
Post28 maja 2009, 11:08

. .
Ostatnio zmieniony 28 maja 2009, 18:23 przez Pinio, łącznie zmieniany 1 raz.

Ker-mit
Posty: 365
Rejestracja: 29 gru 2008, 16:19
Lokalizacja: Gdańsk
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 2 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 11:09

właśnie... nie było widać...
fala powodowała ze raz bylem na gorze a raz na dole... a machanie reka z pewnoscia nie bylo widoczne.

narazie - dam sobie spokuj z plywaniem ..... hmmm do jutra ;)

latawiec Hersonesa.... został wyłowiony... ja mam mega nauczkę i jeszcze większy szacunek do wody i waitru :)

Awatar użytkownika
ted
Posty: 1065
Rejestracja: 24 maja 2007, 21:21
Lokalizacja: Bdg - Gda
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 2 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 11:10

widać każdy z nas miał gdzieś jakąś groźną sytuację... nawet w ostatnią sobotę, rozproszyłem na chwilę uwagę przy starcie z wody (!) i mało brakowało, a latawiec kajtloopem wyciągnął by mnie na kamienie na plaży na ch6

i zacząłem się zastanawiać, ponieważ wszyscy, którzy tu piszemy pływamy dość często ( jedni - wiem - częściej niż inni ), ale wszyscy pływamy znacznie więcej niż przeciętny kursant, który po kursie zalicza 1-2 razy do roku wypad na hel
i ograniamy nie tylko pływanie, ale self rescue i inne takie, w zasadzie wiemy co robić, bo "się zdarza" bez względu na stopień zaawansowania

ja na przykład umiałem zwijać latawiec na głębokiej zanim nauczyłem się ostrzyć ;)

jednak czy taki przeciętny użytkownik poradziłby sobie jak kermit? by wrócił? wiedział jak się odpiąć, nie zaplątać w linki?
po ostatniej sobocie przestałem tak bezwarunkowo doradzać znajomym - dalej, uczcie się kajta, super sport, mega prosty.

bo pływać na halsie jest prosto, ale bezpieczeństwo przychodzi z doświadczenia!!!

Awatar użytkownika
gozdi
Posty: 393
Rejestracja: 01 lis 2005, 19:00
Deska: RRD
Latawiec: RRD
Lokalizacja: będzie wiało?!?! (3miasto)
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 11:47

Wybiera się ktoś popołudniu na Małe Morze??

gregorg
Posty: 911
Rejestracja: 11 paź 2006, 19:27
Lokalizacja: Gdańsk
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 1 raz
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 11:57

Ker-mit pisze:Powróciłem dragiem do latawca, licząc, że będzie tam też deska... niestety brak.... wiatr sie robił coraz mocniejszy wraz z oddalaniem sie od brzegu i fala coraz większa.
Byłem około 100-150m wezwałem pomoc. - widzdzieli to ludzie na cyplu- też instruktorzy tam uczący, którzy mają motorówkę....

wiecie co... olano mnie!! kolega przekazał mi , że instruktorzy powiedzieli -cytuje: "maja za słabą motorówkę i nie zholują mnie"
(oni dzwonili do innych służb)

Od dzisiaj ze smutkiem stwierdzam - tam nie ma co liczyć na pomoc.


Mega frajerstwo :!: wrzuć to na główny i podaj nazwę szkółki , czuję że kiedyś dojdzie do tragedii :(

Ker-mit
Posty: 365
Rejestracja: 29 gru 2008, 16:19
Lokalizacja: Gdańsk
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 2 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 12:08

Nie ma co nikogo obrażać ,ani pisać kto uczył bądź kto nie uczył na brzegu i miał dostęp do łodzi.

ale jeżeli pływamy wszyscy - prawie w jednej kupce... i nagle kogos wypierdzela na otwarta wodę.... to już z samego "dmuchania na zimne" można byłoby podpłynąć - nawte na 100m ode mnie i sprawdzić czy jest ok.

Ale nauczono mnie na początku - patrz na innych czy wszystko ok.
czy nikt nie potrzebuje pomocy,
czy nie ma miejsca nigdzie grożna sytuacja na wodzie....
(w moim przypadku przynajmniej ta grożna sytuacja zaistniała)

Nie po to na kursach (kite, instruktorskich i innych związanych z wodą wbijaja do głowy- bezpieczeństwo to podstawa i pomóż jeśli jest zagrożenie i jeżeli masz możliwośc niesienia pomocy)
...
... bo i ty możesz kiedyś potrzebować pomocy....

markko
Posty: 196
Rejestracja: 13 sie 2008, 20:06
Lokalizacja: Gdynia
Postawił piwka: 20 razy
Dostał piwko: 2 razy
 
Post28 maja 2009, 12:59

ja bede jechal kolo 13:30 z Gdyni na MM, miejsce sie znajdzie. kots chetny?

Awatar użytkownika
gozdi
Posty: 393
Rejestracja: 01 lis 2005, 19:00
Deska: RRD
Latawiec: RRD
Lokalizacja: będzie wiało?!?! (3miasto)
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 13:09

markko pisze:ja bede jechal kolo 13:30 z Gdyni na MM, miejsce sie znajdzie. kots chetny?


Ja będę najprawdopodobniej ok. 14.30-15.00 z Redy jechał :wink:

Awatar użytkownika
Adam S
Posty: 321
Rejestracja: 22 maja 2004, 08:30
Lokalizacja: Kosakowo
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 9 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 maja 2009, 13:09

Masz w 100% rację.

W tej konkretnej sytuacji było groźnie nie przez przypadek, nie bezpośrednio przez pogodę, ale na Twoje własne życzenie.
I wcale tak groźnie nie wyglądało. A pontonik ze szkółki faktycznie mógł być za słaby na warunki pogodowe.

Ale w sytuacji zagrożenia, jego przyczyny są mniej istotne. Zwłaszcza dla zagrożonego.

Zastanawiam się, czy założenie, które odruchowo przyjmuję - "jeżeli latawiec ma w powietrzu, to znaczy, że daje radę i sam w końcu dotrze do brzegu" - jest prawidłowe? Czy sam będąc w takiej sytuacji powinienem położyć latawiec na wodzie i dać wyraźny sygnał tym na brzegu, że rady nie daję?

Jakieś opinie?

oskar48
Posty: 351
Rejestracja: 02 lis 2006, 10:32
 
Post28 maja 2009, 14:32

Adam S pisze:Zastanawiam się, czy założenie, które odruchowo przyjmuję - "jeżeli latawiec ma w powietrzu, to znaczy, że daje radę i sam w końcu dotrze do brzegu" - jest prawidłowe? Czy sam będąc w takiej sytuacji powinienem położyć latawiec na wodzie i dać wyraźny sygnał tym na brzegu, że rady nie daję?

Jakieś opinie?


Trudny problem w sumie, bo to za każdym razem trochę inaczej jest. Osobiście, w sytuacji jak wczoraj, gdybym z jakiegoś powodu znalazł się aż tak daleko do brzegu, to chyba bym położył latawiec, siebie na nim i czekał na pomoc. Hals na Babie Doły to zbyt duży wysiłek i ryzyko. Jak były problemy z dragowaniem się pod wiatr, to istniała szansa rozminięcia się z brzegiem, a wtedy - za skarpą - kite może spaść i zostajesz wycieńczony na morzu. Jeśli już to nie wiem, czy nie wolałbym spływać w kierunku Półwyspu - zawsze zostajesz w zatoce, patrząc z wiatrem masz jakiś ląd w perspektywie i wiatr powinien być stabilny. Wczoraj wyraźnie było widać, że kolega potrzebuje pomocy mimo iż miał kite'a w górze, tylko że wtedy pomóc mogła już tylko łódka. Jakoś nikt nie wpadł odpowiednio wcześnie, że kolega rozstał się z deską.


Wróć do „Kto/Gdzie/Kiedy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości