Witam
Ja rowniez sam uczylem sie latac samemu i moge dac Ci kilka wskazowek z wlasnego doswiadczenia.
Po pierwsze warto by miec niewielki latawiec komorowy np okolo 3m, zeby podszkolic sie w sterowaniu - poznasz jak to dziala i w praktyce sprawdzisz jak generuje sie sile, co zrobic zeby wykonac skok itd itd. Do takiego latawca mozesz podpiac raczki, lub jakikolwiek bar i latac nim na 2 linki (ja tak robilem z 3,5m przy roznych wiatrach), robilem tez proby z trapezem itd.
Taki latawiec jest bardzo uniwersalny, mozesz wykorzystac go do nauki latania, skokow na plazy (patrz zdjecie obok

), jadzy na buggy, mountain/landboardzie itd itd.
Pamietaj ze nawet latawiec o tak niewielkich rozmiarach to nie zabawka - i potrafi zmieszac z blotem przy silniejszym wietrze. Osobiscie doswiadczylem tego kilka razy. Kiedys bedac z kumplem na lotnisku, 3.5m latawiec na barze wyniosl go w gore (trzymal tylko rekami nie byl wpiety w trapez) i zaczal bardzo szybko nabierac wysokosci - puscil bar gdy byl na ok 3m. Latawiec w razie puszczenia zazwyczal lecial kilkanascie metrow i spadal na ziemie, tym razem bylo inaczej - dostal niezle noszenie i ciagnelo go w gore na wys. ok 50-60m, przelecial cale lotnisko i na jego skraju zahaczyl barem doslownie o czubek wysokich drzew i to go zatrzymalo. - no to tak tytulem przestrogi

.
Z kolejnych moich doswiadczen samouka - zanim dobralem sie do 3.5m odpalalem z kumplem 14m latawiec (pompowany) - bez wczesniejszych doswiadczen - byly to loty na lakach i na polach (te polecam bardziej bo miekkie ladowanie jest

), pierwszy start skonczyl sie tym ze przetargalo nas trzech ladnych pare metrow po trawie.... No a jak juz nauczylem sie dobrze latawcem sterowac to zaczalem (o zgrozo) skoki na tych polach - na szczescie wszystko dobrze sie skonczylo, ale z perpektywy czasu przyznam ze to nie bylo za madre

.
Nastepnie wyladowalem z latawcem w wodzie - najpierw bez deski i oczywiscie nie sam, tylko z "asekuracja" - czyli kumplem ktory trzymal za trapez

. Potem deseczka - 125cm to krotka jak na poczatek - ale dalem rade i wyszedlem z wody, potem bylem juz w stanie poplynac "tam i z powrotem"

- no i tak to sie zaczelo. W miedzyczasie oczywiscie wsiadlem na mountainboard i buggy - to pierwsze uwazam za zdecydowanie trudniejsze niz buggy - jesli bedziesz mial okazje wsiadaj na cokolwiek co ma kolka - u mnie najpierw byla to deskorolka

.
Mam nadzieje ze ten dlugi wywod ci sie do czegos przyda - jak widac mozna samemu sie wiele nauczyc, oczywiscie najlepiej podpierac sie wiedza z netu czy ksiazek itp, a NAJLEPIEJ to jednak znalezc kogos kto ci pokaze co i jak.
Moim zdaniem podstawowa zasada to nigdy nie wybierac sie na latanie samemu (no i oczywiscie do tego troche zdrowego rozsadku

)