czy jestem upośledzony ?
tak słabo mi szło
Ostatnio dzięki życzliwości kolegi z Brodnicy miałem okazję dotknąć i przyodziać odnóżami deseczkę ze skrzydłem...
Wiaterek: 14-20 knotów
latawiec: 11m. edge
głębokość: 30-100cm
przejrzystość wody: 2cm
skrzydełko 90cm
spot: KADYNY
umiejętności pływania na Foilu: minus 14 w dziesięciostopniowej skali.
duużo ciuchów: pianka, kamizelka, lycra, trapez, buty, rękawice, kaptur, boardszorty,druga lycra. No zimno było... co zrobisz!?
Największy problem to dotrzeć na głębinę, gdyż wiało centralnie w brzeg. Po wielu minutach w końcu dotarłem na głębokość "do brzucha" - od razu pierwsze próby założenia deski na nogi. Dziwna sprawa, bo silny szkwalisty wiatr i fale jakoś nie pomagają utrzymać tej głębokości, ale na szczęście przypomniałem sobie bodydragi i po 10 minutach męczarni z foilem, falami, płycizną i szkwałami odpłynąłem jakieś 200-300 metrów od brzegu. Jaki byłem nieszczęśliwy kiedy okazało się, że po utracie kilku tysięcy kilokalorii dotarłem na PŁYCIZNĘ 50cm :/. Nerwica połączona z brakiem sił i poobijanymi od skrzydła piszczelami sprawiła, że zacząłem próbować startować z głębokości około 80cm - więcej zwyczajnie nie byłem w stanie osiągnąć... Kilkanaście prób z fikołkami i nurkowaniami i w końcu !!! 3 metry unosiłem się na skrzydle:D w ciągu tych kilku milisekund w powietrzu zakochałem się w foilu !. Niestety przyszła pani płycizna i zerwała mi deskę z nóg... Nie miałem już siły na jakiekolwiek próby, czy walki z tym całym węglowo ripstopowym barachłem.
Pytanie do specjalistów - czy w Kadynach da radę się tego nauczyć czy kategorycznie odradzacie to miejsce ?
Chciałem za wszelką cenę od razu wznieść się na minimum pół metra aby nie szurać o dno - była to najtrudniejsza czynność jaką kiedykolwiek robiłem, a robiłem już wiele dziwnych rzeczy.