Testy na śródlądziu to zupełnie inna bajka, w porównaniu do pływania przy równym nadmorskim wietrze. Tego właśnie dotyczyły moje obawy, pamiętając o przygodach z Psycho3 10 na żnińskim jeziorze.
I tu miłe zaskoczenie, latawiec, mimo bardzo wyskoiego AR zachowuje się mega stabilnie. Zdarza się, że czasem lekko podwijają się tipy, gdy wiatr odpuści, ale środek trzyma stabilnie.
Najważniejsza jednak jest moc, jaką można wykrzesać z tego latawca. Na twin-tipie 134/39 można już pływać tak „na oko” od około 8-9 knt i spokojnie przyjmować na siebie nawet 20 węzłowe kopy. Jeżeli strymujemy latawca optymalnie do panujących warunków, to spokojnie pływamy na zaciągniętym do mniej wiecej połowy barze, a gdy wiatr nagle kopnie, to latawiec rewelacyjnie odpuszcza szkwały, sam odciagając od nas bar. Jeżeli jednak siła wiatru wzrasta zbyt mocno, a nie ma czasu już na zaciągnięcie taśmy, wtedy doznajemy efektu związanego z nazwą latawca, czyli wchodzimy w speed i jeśli w porę nie zdążymy wcisnąć krawędzi, by przeciwstawić się wzrostowi mocy, to pozostaje nam już tylko albo zapierdzielać kosmiczną prędkością, albo w te pędy odpuścić krawędź i dać się chwilę ponieść, aż do poluzowania linek. Dopiero wtedy możemy okiełznać potęgę Speeda3.
Ogólnie fajne uczucie, gdy przy niewielkim wietrze, w swobodnym ślizgu mijasz sobie WS'ów, którzy pompują żaglami żeby wejść w ślizg, szczególnie ci, co źle dobrali pędniki.
Ostatnio w fazie eksperymentów mam pływanie w skrajnie słabowiatrowych warunkach z użyciem deski kierunkowej, szejpowanej chyba 5-7 lat temu, kiedy nikt jeszcze nie wiedział, że będzie w KS dyscyplina zwana race, choć deska przypomina współczesne konstrukcje race'owe. Ale nieważne! Mając do dyspozycji taką deskę możemy się cieszyć z niezłego funu z rozwijanej prędkości przy skrajnie słabym wietrze.
Speed3 pozwala mi, jak się okazuje, na pływanie w takich warunkach, że wystarczy mi, żeby latawiec utrzymywał się w powietrzu nie generujac „na postoju” praktycznie żadnej siły. Wystarczy tylko ruch latawcem pozwalający na wyciagnięcie z wody i stanięciu na deskę, krótkie odpłynięcie z wiatrem, po czym skierowanie dziobu deski na hals i w tym momencie latawiec dostaje mocy konia i zaczyna ciągnąć. Wniosek jest taki, że jeżeli tylko latawiec na postoju nie spadnie ci z powodu zbyt słabego wiatru, to będąc na halsie masz pewność, że popłyniesz. Tak jak z silnikiem diesla – jak tylko odpalisz, to przejedziesz pół europy

Jako, że ostatnio pływanie na tej desce było w fazie wstępnego „opływania” więc wielu wniosków nie mogę jeszcze wyciągnąć. Na pewno latawiec pozwala na spokojne pływanie na wiatr, gdyż ustawia się mocno na krawędzi okna, dzięki czemu ostrzenie jest swobodne i efektywne, bez większego wysiłku, przy jednoczesnym braku gaszenia mocy latawca.
Mam nadzieję, że jeszcze w tym sezonie będę miał okazję do porządnego opływania Speeda3.
Myślę, że nadchodzący weekend da ku temu okazję
