No właśnie...
... właśnie wróciłem znad morza, miałem ze sobą m.in. dudkowego VIP-a 2 m2 (miałem w plecaku jeszcze 5 m2, ale nie śmiałem go wyjąć

), ale jak wiało zdrowo, to nie mogłem go dłużej w rękach utrzymać... (może za słaby jestem do tego sportu

). Już z rozłożeniem miałem problemy, ale przysypałem latawiec (krawędź spływu) piaskiem, rozłożyłem linki i udało się

. Ale gdy chciałem wylądować, to na ziemi targało latawcem niczym szmatą; tak, że nie mogłem za bardzo w tej pozycji go ustabilizować (linki "hamulcowe" - te z krawędzi spływu - zaciągałem maksymalnie)... W końcu spróbowałem (wzorem składania paralotni w różyczkę) nawijać linki przy zaciągniętych "hamulach", ale przy dużej sile na linkach było to bardzo trudne, a na końcu latawiec kompletnie się splątał z linkami...

(potem w hotelu na korytarzu wszysko rozłożyłem i rozplątywałem przez ca. godzinę

...
Poradźcie proszę niedoświadczonemu, początqjącemu pasjonatowi latawców 4-linkowych (tych z manetkami, jak i z barami) jak samemu sobie poradzić z wylądowaniem i ze złożeniem kite'a

. Myślę, że przyda się to nie tylko mi.
Z góry dzięki!
Już się boję, jak przyjdzie mi walczyć z moim Ozonem 10m2...

Tam to dopiero może się wszystko zdrowo poplątać... ile linek...