
Dzisiaj zadzwoniłem i wyjaśniłem o co chodzi. Facet, być moze nie znając specyfiki, stwierdził, że jeżdżąc można doprowadzić do zniszczenia trawy na tej łące. Powiedzialem, że to pewnie zależy od częstotliwości, a że niewielu u nas ludzi, którzy się w ten temat bawią, to być może nie istnieje jakieś zbyt duże ryzyko. No ale trochę czując pismo nosem powiedziałem gościowi, że w zamian za użytkowanie, zależy ilu ludzi byłoby chętnych,, moglibyśy dorzucić się np. do koszenia. Facet wyszedł z propozycją, że można zrobić tak, że jak się chce pojeździć, to żeby do niego wpaść, dogadać się, jakąś sumę ustalić, np. za godzinę, tak żeby każdy miał z tego korzyść.
Przez chwilę się najeżyłem ale pomyślałem, że to jest chyba właśnie sposób, żeby korzystać z dobrych miejscówek i nie zadzierać z gospodarzem. Tym bardziej, że tak jak pisalem, miejsce jest wyjątkowo zadbane, trawa skoszona, nie ma tam chwastów czy krzaków, o które można by skrzydło rozerwać. Być może człowiek chwilowo odłoguje ziemię w celu regenaracji gleby. Wydaje mi się, że należy też to uszanować i chcąc się bawić, być moze trzeba to jakoś facetowi rekompensować.
Z tą łąką graniczy jeszcze jedna, też fajny teren, ale całkowicie zapuszczony. Ciekawy jestem ile może kosztować skoszenie takiego terenu. Sam na razie wózka nie mam, jeżeli ktoś by chciał pojeździć (teren w miarę niedaleko od lotniska), mogę powiedzieć gdzie to jest, przy czym wydaje mi się, że należałoby do gościa podejść, wyjaśnić i ponegocjować. Próbowalem go podpytać ile by sobie życzył. Odpowiedział, że nie wie, że jak ktoś chce pojeździć, to żeby zaproponował coś.
Także miejscówka jest fajna ale widać, że nie ma nic za friko. W takim przypadku, żeby nie robić syfu, trzeba by się z facetem dogadać.