RELACJIA Z www.roxyclub.pl
Moje wrażenia z Brazylii.
Lotnisko godz. 11 czasu Brazylijskiego .
Wypożyczamy terenowy samochód Toyota Hilux i ruszamy do Cumbuco. Najkrótsza droga prowadzi plażą. Pierwsze wrażenie z jazdy po plaży jest niesamowite, szumiący jsno niebieski ocean, palmy na których rosną kokosy i niekończący się żółciutki piasek.
Czy można wyobrazić sobie coś wspanialszego? Tak, kitowanie w takich warunkach!!! Szybciutko znajdujemy mały hotelik i na plażę. Pompowanie kitów o rozmiarze 12 lub 9 i na wodę. Szybko jednak się męczymy bo jesteśmy po długiej podróży i ta różnica czasu - w Polsce jest 6 godz poźniej. Dochodzi godz 18 i tu małe zaskoczenie bo robi się totalnie ciemno. No cóż trzeba się do tego przyzwyczaić.
Zasypiamy bardzo szybko tym bardziej, że jesteśmy po szklaneczce campirinhi. Campirinha to lokalny drink przyrządzony z alkoholu robionego z trzciny cukrowej, dużej ilości limonek i cukru - koszt 2,60 zł.
Wszyscy budzą się bardzo wcześnie jak na lokalny czas bo o 5 rano - w Polsce jest godz 11. Jest jeszcze ciemno, ale powoli widać wschodzące słońce. Nie często udaje mi się wstać o tak imponujaco wczesnej godzinie : ) Z niecierpliwością czekamy na śniadanie, które zwyczajowo jest tu o godz 8. Zaskaukuje nas duża ilość egzotycznych owoców, oraz takie lokalne przysmaki jak ... parówki w sosie pomidorowym. Na pierwszy dzień kitowania jedziemy na Coipe - jest to ?kałuża? oddalona od Cumbuco o 30 min drogi samochodem.
Niektórzy zamiast jechać samochodem wybierają downwind - czyli spływ z wiatrem na kitcie. Coipe jest rozleglym oraz jednym z najsłynniejszych kitowych jezior. To sprawia iż po godz 11 robi sie tu dość ciasno.
Wieczorem wybieramy się do lokalnej restauracji w poszukiwaniu miejscowych specjałów. Do picia wybieramy mleczko kokosowe oraz campirinhie, na przystawkę pyszniutkie krewetki, a na danie główne olbrzymią rybę. Muszę przyznać, że jedzenie jest rewelacyjne. Po kolacji wszystkich ogrania zmeczęnie choć dopiero 7 wieczorem. Na Coipe pływamy jeszcze 3 dni i jedziemy do Paracuru. Paracuru to kolejne słynne miejsce kitowe. Plaska woda na ocenie, równy wiatr oraz restauracja na plaży. Jedyny minus to odleglość z miasteczka do spotu - bez samochodu nie ma szans. Kolejny dzień to jeziorko, które znajduje się na obrzeżach Taiby. Jest ono mniejsze niż to obok Cumbuco, ale plusem jest mniejsza ilość kitciarzy. Stałym bywalcem jest tutaj wlaściciel firmy Best, który lata niewiarygodnie wysoko.
My też nie pozostajemy w tyle i trenujemy skoki. A jeśli ktoś już się zmęczy kitowaniem może odpocząć w budce miejscowego rybaka popijając mleko z kokosa i jedząc świeżo złowioną rybkę lub kraba.
Taiba podoba nam się tak bardzo, że postanawiamy poszukać tu domu. Wybajmujemy willę polożoną 10 min piechotą od jeziorka i 100 m od oceanicznej plaży. Plażą w ciągu 10 min można dojechać samochodem terenowym do Paracuru, a w 40 min do Coipe. Wymażone miejsce dla kitciarzy!!! Willa otoczona jest palmami, w ogrodzie znajduje się basen, a na tarasie hamaki.
Do dyspozycji mamy 5 sypialni z łazienkami, obszerny salon oraz kuchnię. Nie można zapomnieć też o grillu, na którym przyrządzamy kupione od rybaków krewetki, langusty czy ryby. A wszytko to pisze leżąc w hamaku...[/img]