wczoraj skusiłem sie na Górki Zachodnie . Byłem ciekawy czy warun z początku czerwca się powtorzy. Kto by się spodziewał, że wystarczy 10km na wschód od Gdańskiego Brzeźna, żeby znowu zaliczyć pływanie sezonu. Na prawdę w takie dni nie trzeba jezdzić na spływy, bo wsteczny prąd w tym miejscu powoduje, że maks na 4 halsie, a najczęściej już na 2 można łapać znowu fale.
Wiatr cross-on shore, na wyluzowane 8m dla 80kg goscia.
Fale, których od kilku sezonów nie widziałem, ani w Łebie, ani Karwi czy Jastrzebiej. 3m łamiącej się piany, na niektórych poprostu sie bałem skręcać dalej, na innych podjeżdżałem i chwilę przed wdrapaniem się na szczyt miałem miekkie nogi, by później zjeżdzajac z kosmicznym przyspieszeniem krzyczeć z radości, że się udało i nie będzie łomotu.
Niepotrzebnie skusiłem się na strapless, bo na tych falach powinienem uczyć się manewrowaniem kajtem od nowa. Zupełnie inna jazda jeżeli tyle mocy ma się z fali, najczęściej zbyt mocno cofalem latawke, potem z fali zbyt duzo predkości by nie zluzować linek na tyle, zeby dało sie szybko wrocic kajtem. Wystarczyła delikatna kontra w tył i juz na pozcaatku bottom turna znowu w przod, bo inaczej ciezko było utrzymac sie na tej szybkiej fali. Podejrzewam, że ktoś bardziej wprawiony, kto potrafi dobrze ustawic latawiec w oknie, bedac na szczycie budujacej sie fali w ogole by sie nim dalej nie przejmował.
Pikanterii temu miejscu dodaje ograniczone pole ucieczki, w niektórych miejscach zjeżdżając do brzegu trzeba było umiejętnie przepuścić falę, bo inaczej trzeba spierdzielać prawie, że na piach przed łamiąca się może nawet i 2m fala shorebreaku...
Po wczoraj czuje się malutki...