Czesc
Kolega Majer niewiele sie pomylil
...ale od początku...
Im bardziej oddalaliśmy się od Warszawy tym śniegu było mniej.
Jak dojechaliśmy na miejsce naszym oczom ukazał się teren co prawda do kitowania zabójczy,
ale stosunek śniegu do wystającej trawy był mniej więcej pół na pół.
Z początku przyłamało nas to lekko ale położenie deski na "śniegu" i popchnięcie jej spowodowało bardzo
przyjemny ślizg, który wszystkich nas zaskoczył. Ale co najważniejsze... wiało bardzo przyjemnie.
Zaczeliśmy więc pompować.
Po chwili już śmigaliśmy i to naprawdę niewąsko. Arek na swoich dwumetrowych nartach bił rekordy prędkości
(ooops, sorki o prędkości mieliśmy nie rozmawiać

), ja natomiast walczyłem z kretowiskami - jeśli się wjechało
na takowe nogi stawały w miejscu a reszta ciała leciała do przodu... zbiłem sobie kolana ale kość ogonowa nienaruszona!.
Na szczęście na nartach łatwiej się omijało te specyficzne drzwi naszych polnych "przyjaciół".
Generalnie spot świetny. Bardzo dużo przestrzeni, równy wiatr, minimum śniegu i już chulasz!
Nie wiem jak będzie jutro, jak coś nie spadnie to chyba śnieg zniknie zupełnie.
Riderami dzisiaj byli:
- Arek - 14 Aero II, narty (mega szacun za wożenie nam tyłków tam i z powrotem

)
- kamilKITE - 16 Boxer, deska
- apache_board - FireBee 6.5, nartki
- kowis - Eolo 3.0, buty, twarz, tyłek... (wielki szacun, za pomoc w stawianiu kajtów

)
oraz (spóźnieni imprezowicze

)
- Kwidon i Gierach - 16 Boxer, deska
(szacun za dostarczenie coca-coli

)
Pozdrawiam
fotki w drodze...