
Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych na lądzie i wodzie na Pulsie 10m i 7m oraz Psycho III 10m i 6m napiszę co nieco z mojego punktu widzenia, bo moja opinia o tych latawcach sporo ewoluowała. Osobiście uważam, że należy tutaj brać pod uwagę zarówno wodę, jak i ląd, w dalszej części wytłumaczę dlaczego. Całość niech będzie pewnego rodzaju porównaniem z wyłuszczeniem największych zalet i wad obu modeli – wydaje mi się, że jest duże zapotrzebowanie na test porównawczy w/w latawek.

Po pierwsze – PRIMO – najważniejszą cechą tych sprzętów jest ich uniwersalne zastosowanie na lądzie i wodzie (a jak było mi dane się przekonać nie jest to takie oczywiste dla wielu osób, przede wszystkim jeśli chodzi o wstawanie z wody słyszałem nawet wśród instruktorów komentarze typu: „to nie wstaje z wody” ). Użytkuję te sprzęty zarówno z mountainboardem, snowboardem, czasami buggy, jak i na wodzie. I tu i tu spisują się rewelacyjnie, każdy z nich ma jednak swoje mocniejsze i słabsze strony w zależności od podłoża



airman:

Zacznijmy standardowo od „opakowania”
Pulse i Psycho III mają praktycznie taki sam plecak – prosty, nie za bardzo wystrzałowy, ale za to jak najbardziej praktyczny. Nie ma tu żadnych usztywnień i wzmocnień bo… są niepotrzebne – latawce są na tyle kompaktowe i lekkie po złożeniu, że nic więcej nie jest potrzebne. Plecaki są wystarczająco wygodne w każdych warunkach. Każdy plecak ma rozpinany wzdłuż zamek, co umożliwia łatwiejsze spakowanie sprzętu lub zwiększenie objętości i wrzucenie np. 2 latawek do jednego „wora”. Dodatkowo 2 zapinane na zamek praktyczne kieszenie + pasek umożliwiający ściągnięcie całości po obwodzie.

Za największe zalety tych plecaków uznaję przede wszystkim to, że można je zwinąć i schować gdziekolwiek bo zajmują wtedy bardzo mało miejsca. Druga zaleta to siatki umieszczone w kilku miejscach – bardzo fajnie wylatuje przez nie piasek, którego czasami wiatr potrafi nawiać pare kg. Oczywiście dzięki nim latawka też może nieco pooddychać jeśli jest wilgotna.

Setup – start - lądowanie
Tutaj oba modele znowu są identyczne – zasada „ostatni przychodzisz, pierwszy latasz” jak najbardziej się tu sprawdza. Podczas gdy koledzy "pompowańcy" dmuchają swoje tuby lub podpinają linki, „materaca” po prostu rozwijasz z wiatrem, przysypujesz piaskiem lub śniegiem jednego tipa,chwytasz bar który jest podłączony cały czas i rozwijasz linki. Szczególnie zabawne jest patrzenie na zmarznięte paluchy „twardzieli” podczas zimowych sesji z latawcem

Przy zachowaniu podstawowych zasad przy zwijaniu sprzętu, w 99% przypadków nie ma żadnych splątanych linek czy uprzęży, choć niewtajemniczeni są często przerażeni widokiem tylu skłębionych linek. Kilka wprawnych ruchów i wszystko jest cacy, możemy prawie od razu startować.



A jeśli o to chodzi, nie trzeba się nikogo prosić o pomoc, osobiście wolę startować samemu. Ustawiamy się odpowiednio do wiatru, podciągamy zawietrznego tipa i czy to Pulse, czy to Psycho – podnosi się i bezproblemowo startuje. Warto na początek potrzymać kajta na krawędzi okna aby nabrał jak najwięcej powietrza, zresztą tu jest kilka patentów które można zastosować.


*jedna uwaga jeśli chodzi o start Psycho III* - z uwagi na większe niż w Pulsie AR latawiec potrzebuje chwilkę czasu aby nabrać powietrza w okolicach tipów – lubią się one zagiąć przy starcie, warto kilkakrotnie pociągnąć z czuciem za przednie linki aby pomóć im się wyprostować. W Pulsie nie ma tej niedogodności. Ta kwestia nie stanowi jednak większego problemu. Jak dotąd każdy mój start (odpukać) był udany.

Wiem, że pompowańca też da się wystartować samemu, jednak z jakiegoś powodu „nikt” tego nie robi. Jest to pewnie zbyt upierdliwe i wymaga dużo zachodu i wprawy. W praktyce jest po prostu tak, że komórke startuje się raczej samemu, a twardziela z pomocą drugiej osoby.

Jest jeszcze drugi sposób na start tych sprzętów, jednak stosowany przy niewielkich wiatrach – tak jak „zwykłą” komórkę, czyli w powerzone, zupełnie z wiatrem. Wystarczy pociągnąć za "przody" i latawka w mig napełni się powietrzem i wystartuje.

Jeśli chodzi o lądowanie to odbywa się ono również na 2 sposoby:
Pierwszy z nich, bardziej wskazany szczególnie przy średnich i silnych wiatrach wygląda bardzo podobnie jak w przypadku pompowańców: schodzimy do krawędzi i pomocnik chwyta tipa który jest blisko ziemi. My podchodzimy do naszego pomocnika, a jeśli on jest kumaty to również idzie w naszą stronę, żeby zluzować linki. Pomocnik kładzie latawkę na ziemi (ustawia się ona samoczynnie z wiatrem; linkami do góry) i przysypuje z zakładką. To wszystko. W ten sposób latawiec może spokojnie czekać na kolejną sesję. Jeśli wieje dość mocno, warto przysypać też tipa zawietrznego, żeby nie trzepotał na wietrze – niepotrzebnie niszczy się materiał i „kundlą”

Drugi sposób to lądowanie samemu w powerzone z wykorzystaniem pętli na hamulcach – nie polecam tego sposobu przy silnych wiatrach, z wiadomych względów. Latawkę przypinamy do gleby za pętle i chicken loopa i zostaje w tej pozycji. Nie siedzi jednak do końca spokojnie i trzeba na nią rzucać okiem co jakiś czas, lepiej ustawić ją z wiatrem jak opisałem wcześniej.
Konstrukcja i wykonanie
Już na pierwszy rzut oka widać różnice – Pulse jest „grubiutki” i bardziej obły, Psycho III bardziej smukły i zadziorny. W powietrzu lepiej prezentuje się ten drugi, przede wszystkim z uwagi na ciekawszą grafikę. Oba mają jednak to „coś”, co sprawia że mogą się podobać (nie dyskutujmy o gustach

No cóż, trochę tych linek tu jest, jakieś bloczki, wszystko jednak schodzi się w 4 linki (+ 5ta linka) i tak naprawdę mało co nas obchodzą te wszystkie „bridle”. Jakość wykonania na najwyższym poziomie, wykorzystane materiały sprawiają wrażenie bardzo dobrej jakości, materiał nie jest typowo „szeleszczący”, tylko taki jakby „gumowany” nie wiem jak to dobrze opisać. Linki są w trzech kolorach, przody szare, tyły: czerwona i zielona.

Jak dokładniej przyjrzymy się olinowaniu, zauważymy że jest możliwość ustawienia sterowania na soft i hard – na skali jest 4 czy 5 supełków i różnica jest bardzo wyczuwalna. Mnie osobiście przypasowała bardziej wersja soft – latawiec po prostu dużo łatwiej skręca, przy użyciu dużo mniejszej siły. Latając na ustawieniu hard nie byłem zbytnio zadowolony – to jest kwestia indywidualna, ale warto o niej wspomnieć by nie „męczyć” się na ustawieniu nieadekwatnym do własnych potrzeb.
*BAR* - tutaj chyba najbardziej widać dopracowanie konstrukcji i jakość wykonania. Karbonowy bar jest po prostu rewelacyjny pod każdym niemal względem. Bary przy poszczególnych rozmiarach są krótkie, szczgólnie w Psycho III 6m. Bardzo porządnie wykonane i odpowiednio duże chicken loopy umożliwiają łatwe wpięcie się po jeździe unhooked. Jakość, jakość i jeszcze raz jakość.
Wielu kolegów twardzieli z zazdrością chwytało bar z FS'a z uznaniem kiwając głowami

Bezpieczeństwo
Przede wszystkim te latawce mają duże zakresy wiatrowe i zapewniają dobre odpuszczanie szkwałów, co znakomicie wpływa na bezpieczeństwo szczególnie w warunkach nierównego wiatru.
Puszczenie baru zapewnia bardzo dużą dawkę depoweru, choć nie taką jak w niektórych latawcach typu bow.

Oba latawce mają identyczne systemy bezpieczeństwa – po aktywowaniu zrywki na chicken loopie latawiec traci całą moc i zostaje na 5tej lince. Podciągamy za nią latawiec do siebie, chwytamy bar, puszczamy 5tą linkę i latawiec startuje – proste? Jasne że tak.
W powietrzu (i w wodzie

No to przejdźmy do ciekawszych zagadnień

Z uwagi na lżejszą konstrukcję i całościowe wypełnienie powietrzem, latawce komorowe jak właśnie Flysurfer jest mniej podatny na "dziury" w wietrze. W takim wypadku można łatwo uratować sytuację np. ciągnąc za przednie linki. W pompowańcach w warunkach bardzo słabego wiatru, gdy zaparkowany latawiec dopadnie taka dziura - często kończy się to przepadnięciem i wtedy sytuacja przeważnie kończy się uderzeniem tubą o ziemię. Czym to grozi - wiadomo.

Komórkę dużo trudniej "popsuć" na lądzie - szczególnie jeśli tak jak testowane modele Flysurfera mają specjalne zawory upustowe, które przy uderzeniu w ziemię lub taflę wody pozwalają nadmiernemu ciśnieniu wydostać się na zewnątrz, zamiast rozsadzać komory.
Trzeba jednak sobie szczerze powiedzieć: rozwalić da się każdy latawiec, nie ważne jak byłby dobrze wykonany i jakich materiałów...
Wracając jednak do naszego porównania:
Pulse to model bardziej freeride’owy, natomiast Psycho III to typowy freestyle'owiec. Z przeznaczenia tych latawców wynikają dość istotne różnice w ich charakterystyce.
Ogólnie rzecz biorąc:
Pulse jest latwcem spokojniejszym, stabilnym, niemal niewzruszonym nawet przy minimalnych wiatrach. Banalnie łatwo wstaje z wody – jeśli latawiec spadnie komorami na wodę, wystarczy pociągnąć jedną linkę za przygotowną ku temu pętlę i Pulsik odwraca się i wzbija w powietrze.
Pulsa uważam za idelany sprzęt dla początkujących i średniozaawansowanych riderów, którzy oczekują od sprzętu pełnego zaufania, stabilności i płynnego ciągu. Wydaje mi się też bardzo dobrą opcją jeśli dużo czasu będziemy spędzać na lądzie na mountainboardzie – Pulse jest bowiem bardziej spokojny niż Psycho III, nieco bardziej „majestatyczny” – w powietrzu praktycznie nic go nie rusza, co sprawia, że na warunki nierównego wiatru na lądzie jest wymarzonym sprzętem. Ma fajny i stabilny ciąg w górę, jendnak nie ma się co oszukiwać – nie dorównuje w tym względzie Psycho III, które – jak mawiają ci którzy się na niego przesiedli – ciągnie 2 razy wyżej.
Czego czasem brakuje w Pulsie o powierzchni 10m to prędkość w skręcie, która mogłaby być lepsza, ale i tak jest OK.
Pulse w rozmiarze 10m obsługuje dla przeciętnego zjadacza chleba praktycznie wszystkie zakresy wiatrowe, czyli od 6-7 węzłów pociągnie nas na mountainboardzie czy na snowkite, od około granicznych 10-12 węzłów na wodzie; zabawa dla wytrawnych riderów kończy się przy około 30 węzłach. Latawiec bardzo ładnie odpuszcza szkwały, więc jest bardzo bezpieczny i komfortowy.

Niestety nie miałem jeszcze okazji pobawić się Pulsem 7m w porządnych warunkach, bo to że jest szybszy niż 10m żadnym odkryciem nie będzie…
Psycho III to zupełnie inna bajka – jest bardziej agresywny niż Puls, zachowując jednak potworną dozę stabilności i równie dobre zakresy wiatrowe. Ciąg w górę i hangtime jest znacząco lepszy, jest też szybszy w skręcie. Z mojego doświadczenia wynika, że innaczej niż Pulse oddaje moc, choć nie wszyscy użytkownicy się ze mną zgadzają w tym względzie. Jak dla mnie w Psycho III jest wyraźniejszy strzał mocy gdy latawka złapie wiaterek, podczas gdy Pulse oddaje ją wolniej. Psycho III ma niewielką tendencję do backstallu (w pulsie niezauważalną), nie warto zatem go przepowerować. Psycho III w rozmiarze 10m jest idealnym sprzętem, dla mnie w szczególności na ustawieniu sterowania na soft. Po prostu super ciągnie, super trzyma w górze, fajnie odpuszcza szkwały i siły na barze są w sam raz, chyba nieco mniejsze niż w Pulsie.

Ostatnio miałem też okazję potestować Psycho III w rozmiarze 6m – jest to MEGA szybki latawiec z króciutkim barem, wyglądającym niemal na zabawkowy, ale wykonany dokładnie w tej samej jakości co w modelu 10m. Podany przez producenta górny zakres wiatrowy to 42 węzły – nie było mi dane sprawdzać górnej granicy, jednak co mnie bardzo zaskoczyło, to jego dolny zakres! Odpowiednio "machając" sprzętem pływałem na nim przy utrzymywaniu wysokości bez problemów przy średnio 14-15 węzłach! Pływanie było na standardowej desce 130cm x 39cm…
[img]http://img376.imageshack.us/img376/1614/29vw7.jpg/img]
Ten sprzęt (Psycho III 6m) z uwagi na swoją ogromną prędkość bardzo fajnie sprawdza się też na buggy dla tych, którzy chcą mieć komfort smigania na wózku z depowerem. A wiadomo, że na lądzie przy szkwalistych wiatrach około 20 węzłów i powyżej tylko prawdziwi kozacy dają sobie radę na "latawkach na rączkach".
Podsumowując oba sprzęty myślę, że jeśli ktoś nastawia się bardziej na ląd i nie jest hardcore’owcem powinien wybrac model Pulse. Jeśli natomiast bardziej kieruje się ku wodzie – zdecydować się na Psycho III. Ten sprzęt oczywiście bardzo dobrze spisuje się też na lądzie, jednak wydaje mi się że nie oferuje takiego spokoju jak Pulsik. Jest po prostu sprzętem bardziej agresywnym i szybszym, co przy jeździe np. na moutainboardzie czy snowboardzie do pewnego etapu wcale nie jest konieczne… (początkujący)
dziekuje za uwage


P.S.
Całość wraz z wieloma <b>FOTKAMI</b> dostępna jest <b>TUTAJ