Uwagi do PLB ,SPOTa, VHF Jan Lisewski
Moje pytania i uwagi, celem przybliżenia odpowiedzi na pytanie Jana Lisewskiego "Dlaczego siedziałem 50 godzin w wodzie ?"
SPOT
1. Dla zabawy - pożyczamy (tracki,internet itp.)
2. Sprawy poważniejsze - mamy własny - bo chodzi o bezpieczeństwo. Słabo wyobrażam sobie poleganie na urządzeniu, którym ktoś inny już pomiatał w różnych warunkach. Nawet nie wiesz, czy baterie są pełne na 100%, czy powiedzmy w 50%. I czy aby na pewno są litowe, nowe i to najlepszej marki.
3. SPOT działa na wymienne baterie litowe (AA), warto mieć chyba zapas baterii (może nie koniecznie na kitesurferze, ale wspominam dla porządku). Choć jeśli wchodzi w rachubę siedzenie kilka dni na kajcie, to może warto mieć.
4. Nieporozumieniem są spotykane tu na forum uwagi o "braku pozycji co 10 minut". W specyfikacji jest mowa o "96-99% prawdopodobieństwie przesłania informacji w ciągu 20minut". A więc nie 100%, nie 10 minut. Łączność jest możliwa tylko wtedy, kiedy nisko przelatujący satelita JEDNOCZEŚNIE widzi SPOTA i naziemną stację odbiorczą, połączoną z siecią światową. Można powiedzieć, że te nisko latające satelity działają jak "lusterka" odbijające sygnał do stacji naziemnej. One nie przechowują komunikatu!
Reasumując - pozycja co 20 minut, jak dobrze pójdzie. Realiści powinni chyba wziąc większą poprawkę. W praktyce powinno się przyjąć, że uruchomienie i przetrzymanie przez 2 godziny powinno dać pewność transmisji satelitarnej. SPOT wysyła bowiem pozycję co 10 minut, a więc nie musi się za każdym razem "wstrzelić" w okienko dostępności satelity.
Dodatkowo, jeśli już o pozycji, to będzie tylko wtedy, gdy SPOT jest wystarczająco długo włączony. Wiele wskazuje na to, że był okresowo wyłączany i włączany na krótko, stąd były komunikaty bez pozycji. Pozycja, szczególnie na wodzie lubi "skakać" z uwagi na odbicia sygnału GPS od wody i przekłamania, stąd lepiej, by była zbierana i uśredniana przez kilkanaście minut. No ale w pewnym momencie trzeba było zacząć oszczędzać baterię i okresowe wyłączanie SPOTa jest zrozumiałe.
Miało to jeszcze też i tę zaletę, że bez wyłaczenia/włączenia urządzenia track automatycznie przestaje się pokazywać po upływie 24 godzin. O czym warto pamiętać. Ponieważ tutaj była pozycja i na 3 dzień, więc SPOT chyba był wyłączany. Trudno zresztą powiedzieć, czy były to pozycje "tracka" , czy już tylko pozycje w trybie "911" , lub "Help". A więc coś innego.
5. Chyba nie były wykonane jeszcze w Polsce "Check -in/OK", które wykonujemy zawsze przed właściwym użyciem. Powinny one wykazać, że pozycja jest pokazywana jako "kojar.pl", i że telefony alarmowe są na niewłaściwe osoby. Przecież wszystko wskazuje na to, że system alarmował zupełnie obce osoby i gdyby nie ich dobra wola i to że połapali się, że SPOTa ma ktoś "surowy" i może naprawdę jakiś poważny problem wisi w powietrzu, wszystko by się jeszcze bardziej opóźniło. A można było wbić adresy e-mail lub sms-y do osób wspierających (10 adresów ).
6. Poleganie na serwisie strony internetowej z mapką tracka jest chyba hitem dla księgi Guinessa. Stronę tę może przecież ktoś zawiesić w każdej chwili, choćby dla głupiej zabawy. Podobnie jak np. przed miesiącem strony naszego ukochanego rządu i wszystkich jego agend. A całe ratowanie i w ogóle jedyna z tego co się orientuję informacja o problemach, była TYLKO z tej stronki z mapą. Strony takie zresztą potrafią się także okresowo zawiesić z powodu samego przeciążenia, czyli właśnie wtedy, gdy się coś dzieje.
Tak czy owak, ten SPOT (+ Rodzina i przyjaciele) Ciebie uratował.
Dodam tu też jednak moje cichutkie suplikacje do pewnej zaufanej i sprawdzonej 2x w warunkach morskich Matki Boskiej w drugą noc Twojego biwakowania na kajcie, które wzniosłem w intencji nieznanego zaginionego surfera. Wobec powoli niezrozumiałej niemocy służb ziemskich.Jak to wszystko czytam, to się zastanawiam, czy nie zaliczyć Jej trzeciego uratowania.
=================================
Teraz PLB - i to jest już bardzo poważna sprawa. No bo albo zawiadamiamy ACR (wadiwe urządzenie), albo SAR - ( nie działa system), albo nawaliłeś TY ( nikogo nie zawiadamiamy). Quartum non datur.
1. Jeżeli bowiem wszystko wykonałeś jak należy a nie było sygnału po linii GMDSS - to jest to poważny problem.
Bezpośrednio interesujący chyba wszystkich, którzy polegają na tych urządzeniach. W zasadzie nie ma żadnej informacji, że system był aktywowany poprzez PLB. Uruchomienie polskiego SAR było chyba wykonane drogą telefoniczną przez przyjaciół.
Pokazywałeś PLB 300 firmy ACR.
1. Czy był zarejestrowany? Nie należy mylić karty ACR z rejestracją w NOAA SARSAT. Jak wygląda naklejka rejestracyjna? Czy rejestracja była aktualna ? Musi być ponawiana/aktualizowana co 2 lata.
2. Czy wykonałeś SELF TEST. W trakcie tego testu Twój sygnał zakodowany jako "self-test" pójdzie na 406MHz do satelity. I będzie ślad po tym w systemie.
3. Czy wykonałeś GPS TEST. Zaleca się go wykonać nie więcej niż 1 x na danej baterii, no ale przed tego typu wyprawą chyba powinno się.
Oczywiście punktu 2 i 3 nie wykonujemy w domu.
Jeśli masz w swojej dokumentacji dane tych testów, dokładny czas itp. można to będzie sprawdzić w SAR. Lub w ACR.
4. Czy miałeś cały czas uruchomiony PLB ? Czy włączałeś go od jakiegoś momentu tylko wtedy, gdy widziałeś statki poszukujące? Wysyła on bowiem wtedy sygnał 121.5 MHz, który umożliwia dokładne namierzanie w czasie akcji.
5. Czy pamiętasz, że mrugały obie lampki "406" i "406GPS" - gdy PLB działał ?
Ponieważ antena GPS w PLB-300 jest u dołu obudowy (nie mylić z anteną łączności z satelitami komunikacyjnymi - tą odwijaną taśmą), więc łatwo ją zasłonić, gdy urządzenie się trzyma w ręce. Może to być przyczyną kłopotów z pozycją.
==================
Również nic nie wiadomo od Ciebie o używaniu radiostacji UKF/VHF. Czy próbowałeś nadać komunikat MAYDAY na kanale 16tym?
I konkretnie jakie to było radio ?
==================
Podziwiam Twoją zdolność przetrwania, ale nie każdy może mieć taką formę, stąd odpowiedź na powyższe pytania wydaje mi się ważna. I może nam przybliżyć odpowiedż na Twoje pytanie "Dlaczego siedziałem 50 godzin w wodzie?"
Na marginesie, po żeglarsku:
1. Nie wypływa się w piątek.
2. A już nie po żeglarsku - w piątek w tamtej okolicy nie licz na jakikolwiek ratunek. W sobotę - Hmmm, sam widziałeś.
3. Są i takie przesądy, że nigdzie się nie podaje portu docelowego.
Oczekując na odpowiedzi - pozdrawiam Krzysztof