onzo pisze:jak dla mnie to nie trzeba straszyć - ja po prostu życzę powodzenia w kwestii udowadniania po ewentualnym wypadku, że miał podstawowe umiejętności pozwalające na uczenie kogokolwiek.
Klauzule wykluczające odpowiedzialność można sobie pisać jakie się chce. Czy ma się ku temu podstawy to już inna sprawa - założę się, że każda szkółka tak robi, ale również uważam, że podpisanie przeciętnego świstka nie zwalnia z odpowiedzialności.
Powiem inaczej - udowodnij przed sądem, że prowadząc szkółkę z IKO zrobiłeś wszystko, żeby do wypadku nie doszło...
A teraz udowodnij to będąc początkującym kitesurferem, który szuka chętnych do opłacenia własnego pobytu na płw...
a żeby uczyć to trzeba mieć czego i wiedzieć jak. Ja myślę, że kolega po prostu nie wyobraża sobie jak to naprawdę powinno wyglądać. Ale to taka nasza polska specyfika. Robię coś kawałek czasu to mogę uczyć.... czegokolwiek - fizyki jądrowej po 2 latach oglądania Discovery...
Na wstępie chcę zaznaczyć, że należy przejść kurs w szkółce, pod warunkiem, że instruktor zna się na rzeczy i profesjonalnie podchodzi do zajęć, a nie stoi z kumplem na plaży i omawia jak to on będzie już wkrótce śmigać w brazylii/egipcie/grecji od czasu do czasu krzycząc "lewo, prawo!"
1. Nie rozumiem, dlaczego na wstępie zakładacie, że kursant ma zrobić sobie krzywdę i podać do sądu sprawę? Czy, załóżmy, jak będę chciał nauczyć kogoś jeździć na rowerze czy deskorolce, to też mam się bać takich rzeczy?

Skąd założenie, że kolega jest początkujący? A może to jakiś nasz pro, którego już nie stać na dojazdy na zawody
2. Mi się wydaje, że w naszym środowisku panuje pewne założenie: "skoro ja kiedyś wydałem grubą kasę na kurs, to czemu ktoś miałby tego nauczyć się taniej?". Osobiście uważam, że pokazanie kursantowi podstaw budowy kite'a, zasad bezpieczeństwa, technik sterowania latawcem, bodydragów i sstartów z deską - wcale nie musi kosztować 1k pln. A kiedy kwotę zbliżoną do tej zażądano ode mnie za takie wskazówki, poczułem się oszukany przez szkółkę. Mój kolega po tym kursie ani razu nie wystartował z deską, a "trener" powiedział, że jego czas się skończył i może ewentualnie dokupić sobie godziny. wtf???
Podsumowując, jeśli ktoś już ma kupiony
własny sprzęt, to nie opłaca się wydawać kupę szmalu na kurs w szkółce, gdzie trener pilnuje kilku kursantów jednocześnie
stojąc na brzegu
P.S. To są moje osobiste przemyślenia po niesmaku, jaki pozostawiły po sobie szkółki w rewie, więc może nie są obiektywne. Wątpię, że gdzieś jest dużo lepiej, bo zauważyłem, że tam gdzie jest czysta komercja bez pasji, tam liczy się tylko kasa i "jak najwięcej kursantów w jak najkrótszym czasie". Obym się mylił

P.S.2. Wystarczy poobserwować, co się dzieje na spocie w godzinach szczytu. Wszyscy są po kursie, a co drugi nie zna podstawowych zasad prawa drogi. No tak, przecież "kursant" ma tylko wystartować i przepłynąć 5 metrów. A jak chce się dowiedzieć więcej, to musi dopłacić do IKO 3
