Ja mimo wszystko uważam, że leasha do deski można uzywać, jednak trzeba to robić z głową.
Wydaje mi się, że na poczatek na głębokich akwenach, gdzie po zgubieniu deski nie podejdziesz sobie do niej, tak jak na Zatoce.
Choć to może niektórym wydać śmieszne, to ja właśnie używałem takiego pseudo rotor leasha, czyli smyczy rozciągliwej dla psa
Wydatek niewielki, a miałem ten komfort, że po zgubieniu deski ustawiałem sobie kite w zenicie i spokojnie przyciągałem deskę do siebie
Dla własnego bezpieczeństwa należy podpinać leash nie na stałe, tylko tak, żeby przy jakimś mocnym pociągnięciu deska nie odbiła i nie zrobiła nam trepanacji czaszki.
Ja zrobiłem sobie takie "ucho" z izolowanego drutu miedzianego i umieszczałem je na strapie, pod rzepem, kilka cm od krańca rzepa, co przy mocnym pociągnięciu powodowało, że rzep się odpinał i uwalniał deskę z linki.
Jak już wcześniej napisałem, po niedługim czasie leash stał się zbędny, ale na początku dawał mi ten komfort, że nie musiałem się obawiać dryfowania bez deski przez pół jeziora z wiatrem.