
**************
Witek siedząc do późna w pracy zaczął wspominać stare hipisowskie
czasy, kiedy to codziennie były nowe panienki, narkotyki....itp
Postanowił po 20 latach nie palenia marihuany w końcu zapalić,
przypomnieć sobie wspaniałe dobre czasy. Odwiedził dzielnicę, na której
mieszkał za młodu, i sprawdził czy diler Heniek jeszcze żyje i
sprzedaje. Okazało się, że Heniek całkiem jeszcze dobrze prosperuje.
- Witaj Heniu, nic się nie zmieniłeś...
- Wituś, kopę lat...
- Potrzebuję jakieś fajne jointy, bo ze 20 lat nie paliłem, a chciałbym
przypomnieć sobie jak to jest...
- Słuchaj Witek, sprzedam Ci, ale pod jednym warunkiem... musisz ten
towar palić samemu i najlepiej w zamkniętym pomieszczeniu.
- Dobra stary niech tak będzie - odparł Witek i pożegnawszy się pomknął
szybciorem do domu.
Wpada do chałupy, cisza jak makiem zasiał, stara chrapie jak niedźwiedź,
dzieciaki tak samo, więc postanowił zamknąć się w kibelku. Usiadł na
sedesie, wypakował towar, nabił fifkę, zaciąga się... otwiera oczy,
patrzy ciemno. Wypuszcza dym - jasno.
- Kurde, ale sprzęcicho się pozmieniało - pomyślał zdumiony Witek.
Po szybkim namyśleniu, drugiego macha pociągnął. Otwiera oczy,
ciemno... wypuszcza - jasno. Podjarany myśli sobie, że jeszcze raz
nic nie zaszkodzi.
Zaciąga się - ciemno, wypuszcza dym - jasno. W tym momencie
piekielnie silne walenie do drzwi kibelka...
- Witek co Ty tam k**** robisz? - krzyczy strasznie wkurzona żona.
Witek wszystko wrzucił do sedesu i spuścił wodę i poddenerwowany
odpowiada:
- Golę się kochanie!
- Witek, k****! Trzy dni?