Strona 1 z 1

Smycz do deski - drobne usprawnienie

: 15 cze 2004, 15:45
autor: IgorS
Hej,
Aby uzywać bezpiecznie leash'a należałoby pozbyć się wersji gumowej, gdzie przy odrzucie linka się naciąga a potem strzela deską jak z procy.
W tym celu należałoby wymienić ją na nierozciągliwą linkę grubości conajmniej 6mm ze względu na jej mało tnący charakter. Linka ta powinna wahać się w długości od 3 do 4m i powinna być przypinana do trapezu za pomocą obrotowej szekli z półautomatycznym wypięciem (poprzez szarpnięcie sznurka z czerwoną kulką, jak takową zamontujecie).
Naszego leash'a montujemy do deski poprzez pętlę zabezpieczającą wykonaną z kawałka cienkiej linki grubości ok.1mm długości 10cm i o wytrzymałości ok. kilkunastu kg dynamicznie, czyli ok 50kg statycznie (taka wartość jest podawana przy sprzedaży w sklepie), aby w momencie dużego przeciążenia nastąpiło jej zerwanie zamiast ostrego szarpnięcia dechy i efektu katapulty.
Również taką dodatkową pętlę bezpieczeństwa warto mieć przy smyczy rozciąganej ze szpuli, z tym że szarpnięcie tutaj będzie zawsze mniejsze gdyż sama sprężyna zwrotna mechanizmu zwrotnego wyhamuje ciąg deski i z tego powodu linka zabezpieczająca powinna mieć mniejszą wytrzymałość.

Bezpiecznych lotów.

: 15 cze 2004, 15:57
autor: ZAK
Zozciągliwe smycze, kable telefoniczne do kosza. Pewnie przez takie wynalazki pływanie z leszem ma takie opinie. Z tym kawałkiem sznurka o małej wytrzymałości to dobry pomysł. Jak mnie raz szarpneło to tylko szwy wyciągałem od kółeczka do lesza przy trapezie nesza. Albo fuszerka z wszywaniem albo specjalnie wszyte tak mało solidnie żeby się urwało przy duzym szarpnieciu. Tego to pewnie sami nie wiedza :wink:

: 15 cze 2004, 16:27
autor: .
Podane przez was rozwiązania już wypróbowałem.
Była gruba linka na 4 mb, była zrywka itp. Był też kask.
Niestety była też sytuacja kiedy deska przemkneła jak strzała koło skroni :evil: .
Tak więc uważam że dużo łatwiej zainwestować w naukę halsowania do deski.
Nie trwa to długo a jest też sporo zabawy :D

A tak apropo mam na zbyciu dwa leas'he prawie dokladnie wykonane wg
powyższych opisów. Dodam do nich gratis kask hokejowy (bez większych
uszkodzeń). :D :D :D

Pozdrawiam

: 16 cze 2004, 13:20
autor: Dżinx
Jestem lajkonik, przyznaję od razu co by śmiechu było mniej :) Tak się zastanawiam, co by było gdyby smycz mocować do nogi, na poziomie kostki, na lince długości 30 - 40 cm. Deska nie miała by wtedy okacji do nabrania takiego rozpędu jak na lince długiej. Ewentualnie można by ją było przyjąć na klatę a nie na główkę :)

: 16 cze 2004, 14:06
autor: Neykon
Witam, przyznam ze od jakiegoś tygodnia używam leszea mocowanego do kostki. Rozwiązanie to jest bardzo nie wygodne, po kilu upadkach i ciągnięciu za sobą deski mam już dość tego rozwiązania. Deska zachowuje się niczym kotwica (moja deska ma tendencje do nurkowania w wodzie :) ), kilkakrotnie zastanawiałem się co szybciej nie wytrzyma linka czy moja noga. Druga sprawa to plącząca się pod nogami linka, kilka razy w wodzie już się o nią podknołem, zakładając deskę tez kilka razy musiałem rozplątywać się z tego dziadostwa. Przyznaje racje Zingerowi ze chyba łatwiej nauczyć się podpływać do zgubionej deski aniżeli bawić się z tym patentem.


Pozdr L

: 16 cze 2004, 15:06
autor: Cinek S.S.
Umiejętność podpływania bez deski pod wiatr to podstawa. Kosztuje to parę minut nauki i jest naprawdę skuteczne. Każde szkolenie podstawowe powinno taki element zawierać.

pzdr

: 16 cze 2004, 22:14
autor: Dogy
Witam,

Podobnie jak poprzednicy nie popieram |adnej formy leash'a.
Jak nie umiemy dobrze "bodydragowac" do deski to nalezy plywac po nawietrznej (wersja dla Rewa Locales) - deska zawsze wyladuje na cyplu.
W zeszlym roku we wrzesniu kolega pozyczyl ode mnie kite'a na kilka halsow , a juz zmierzchalo, wykonal jakis blad przy skoku i deska na leash'u elastycznym Naisha przeleciala mu nad glowa, przeciela linke nosna od systemu bezpieczenstwa (naish X3) i owinela sie wokol baru.
Kite wykonal z 10 loop'ow i przeciagnal goscia kilka metrow pod woda.
Cudem udalo mu sie odczepic i doplynac do cypla. Reszta historii jest jeszcze ciekawsza ale to nie na temat.
Uczmy sie radzic sobie w trudnych sytuacjach bez pozornego wspomagania.

pozdrawiam

Krzysztof

: 17 cze 2004, 09:50
autor: Wiktorek
Też lajkonik.
A pomysł mam taki - czy zastosowanie systemu znanego z miar samozwijalnych czy psich smyczy też samozwijalnych - po prostu jak deska ciągnie linka się rozwija (teoretycznie może jej być ładnych parę matrów), jak nie ciągnie samozwijacz skraca linkę do oporu. Czy ktoś spotkał się z czymś takim przy deskach?

: 17 cze 2004, 14:51
autor: Ziomek.
najlepszym ZŁEM jeśli chodzi o lisze jest chyba smycz serferska
rozwijana - jak dla psów:)
ale i tak potrafi się zerwać:)
albo przycedzić w bańkę:)
-nie wiem czy jest do dostania w Polsce??

: 17 cze 2004, 18:47
autor: Adamski_Ustka
Na morzu przy sporych falkach i przeżeglowaniu jak zgubisz deskę to możesz o niej prawie zapomnieć. Jak są spore fale to jej po porostu nie znajdziesz, a gdy jesteś przeżeglowany to do niej nie dohalsujesz. Nie jest to regułą. :cry:

: 17 cze 2004, 20:30
autor: Tomas
Dogy pamiętasz ostatniego Jana? Ta przygoda na zatoce to głównie przez leasha i to właśnie nierozciągliwego, przy okazji pozdrowienia dla załogi kutra REW-11 i kolegi z Kiezmarka, który zorganizował akcje.