Kite-choroba przewlekla?

Kitesurfing i wszystko z nim związane.
Awatar użytkownika
onzo
Posty: 5583
Rejestracja: 19 paź 2003, 22:34
Deska: Wainman Joke 138
Latawiec: Vegas 9,12,16
Lokalizacja: WaWa
Postawił piwka: 41 razy
Dostał piwko: 89 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 11:25

odnośnie pracy i kiteholizmu to znam takiego jednego, który całę swoje zawodowe życie dopasował do kite'a. Jego nick zaczyna się od Para... :lol:

Awatar użytkownika
BraCuru
Posty: 5967
Rejestracja: 13 mar 2006, 20:56
Deska: BraCuru Hover, SABfoil
Latawiec: Flysurfer Sonics
Postawił piwka: 185 razy
Dostał piwko: 374 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 12:52

Kris. pisze:...i cały czas myśle żeby się wyrwać gdzieś gdzie wieje i tam zostać... :twisted:


I żygałbyś dalej niż widzisz jakbyś usłyszał coś o KS - poprostu dostałbyś KS alergii :lol:
Właśnie najpiękniejsze w KS w Polsce jest to że ten sport pozwala być dzieckiem nawet starym prykom jak ja.
Nasze życie to praktycznie marzenia. Marzymy o miejscach jak Hawaje, Punta Preta, Kanary, Zatoka, Sanatorium Resko :wink: itd.
Planowanie wyjazdu na KS to jak pisanie listu do św.Mikołaja. A rozwinięcie latawca na spocie to jak otwieranie choinkowych prezentów. Do tego niech sie wszystko dzieje w grupie zgranych funfli i jesteśmy na moment w raju, mimo że te prezenty jakieś szare i zimne.Marzymy jak dzieci, żyjemy jak dzieci, bawimy sie jak dzieci.
Nie chciałbym zamieszkać w takich wietrznych miejscach- brrrrr :twisted:
Raczej współczuję chłopakom jak Zimas, Marchewa, Kamel - żyć nonstop w raju - nudne jak codzienny seks z Pamelą na bezludnej wyspie :lol: Oni zapewne marzą o bigosie, pierogach, deszczu i śniegu, korkach na Półwysep, - to się ma under the skin :D
Mieszkając w Polsce potrafimy docenić to co nam natura od czasu do czasu daje. Na Hawajach lokalesi nie wychodza na wodę jak nie ma swellu powyżej 3m i 20kts :twisted: :twisted:

PS
Pamięta ktoś Paracuru sprzed 6 lat? Nikt tam nie wiedział co to są gołąbki u Wyspy :wink: :lol: O czym to świadczy? :lol: :lol: :lol:

przemass
Posty: 3798
Rejestracja: 06 maja 2006, 22:01
Deska: Encore Nirvana
Latawiec: Airush Razor
Lokalizacja: ChalupyCumbuco
Postawił piwka: 26 razy
Dostał piwko: 25 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 16:08

Smokie pisze:niektórzy porzucili ten nałóg na rzecz innego .....



No ja raczej nie odkryję Ameryki że Smokie pisze o surfie? Dla mnie mega zajawka, podobnie jak wake - gdy nie wieje bo...pomagają w kajcie :twisted:

BraCuru pisze:
Kris. pisze:...i cały czas myśle żeby się wyrwać gdzieś gdzie wieje i tam zostać... :twisted:


I żygałbyś dalej niż widzisz jakbyś usłyszał coś o KS - poprostu dostałbyś KS alergii :lol:
Właśnie najpiękniejsze w KS w Polsce jest to że ten sport pozwala być dzieckiem nawet starym prykom jak ja.
Nasze życie to praktycznie marzenia. Marzymy o miejscach jak Hawaje, Punta Preta, Kanary, Zatoka, Sanatorium Resko :wink: itd.
Planowanie wyjazdu na KS to jak pisanie listu do św.Mikołaja. A rozwinięcie latawca na spocie to jak otwieranie choinkowych prezentów. Do tego niech sie wszystko dzieje w grupie zgranych funfli i jesteśmy na moment w raju, mimo że te prezenty jakieś szare i zimne.Marzymy jak dzieci, żyjemy jak dzieci, bawimy sie jak dzieci.
Nie chciałbym zamieszkać w takich wietrznych miejscach- brrrrr :twisted:
Raczej współczuję chłopakom jak Zimas, Marchewa, Kamel - żyć nonstop w raju - nudne jak codzienny seks z Pamelą na bezludnej wyspie :lol: Oni zapewne marzą o bigosie, pierogach, deszczu i śniegu, korkach na Półwysep, - to się ma under the skin :D
Mieszkając w Polsce potrafimy docenić to co nam natura od czasu do czasu daje. Na Hawajach lokalesi nie wychodza na wodę jak nie ma swellu powyżej 3m i 20kts :twisted: :twisted:

PS
Pamięta ktoś Paracuru sprzed 6 lat? Nikt tam nie wiedział co to są gołąbki u Wyspy :wink: :lol: O czym to świadczy? :lol: :lol: :lol:



Bracuru, bez urazy :hand: zazwyczaj się z Tobą zgodzę ale dziś chyba wstałeś nie tą nogą z łóżka ;P

Wyspa - właśnie wrócił po 5 miesiącach MISTRZ sezonu w Brazylii z 10dniowego wyjazdu na Capo - z BANANEM na twarzy - sugerujesz że znudziło mu się pływanie?

Zimas - pomijając bdb freestyle pomimo poważnej kontuzji - czy widziałeś skilla unstrapped?

O Marchewie nie wspominam, bo tam klimat kajtowego luzu, dobrego humoru i gościnności mażdży

...gołąbki były raczej dla beki, bo wpadła ekipa z TVN - ile można jeść file mignon ;)?


Kończyłem takie studia a nie inne - już siedząc na kolejnych coraz nudniejszych wykładach widziałem Z KIM przyjdzie mi w przyszłości pracować - powiedziałem nie.
Dla studiów rzuciłem żeglarstwo - od razu pojawił się kite. Wake.pl, RedSeaZone, potem Aloha - super ludzie, super miejsca, niesamowite życie - może kiedyś będę żałował - na razie nie zamierzam przestać...

Na pewno nie jest to życie dla każdego ale...;)

Awatar użytkownika
color1
Posty: 448
Rejestracja: 19 paź 2010, 16:33
Deska: nkb
Latawiec: nkb
Lokalizacja: wawa
Dostał piwko: 19 razy
 
Post28 sty 2011, 18:36

BraCuru pisze:Nasze życie to praktycznie marzenia. Marzymy o miejscach jak...


BraCru, aleś pojechał... Dla jednych życie to tylko marzenia, dla innych ich skuteczna (w miarę możliwości) realizacja. Sam się zastanawiam, czy nie zamienić już wkrótce mojego M na hacjendę w Paracuru tudzież innym nie odkrytym jeszcze miejscu o podobnym charakterze, bo prawdę mówiąc trochę już rzygam polską rzeczywistością.
Pół życia za mną, może więc czas zastanowić się nad powtórką, w innych realiach :)
Przemass ma rację, że na pewno nie jest to życie dla każdego... ale dokładnie pamiętam swoja reakcję widząc zbliżający się pas na Okęciu... Gdyby nie mus, nie wracałbym stamtąd... :)

P/S nie chcę wyzbywać się marzeń, ale nie widzę przeszkód aby raz na jakiś czas np. pomarzyć o przyjeździe do PL na święta :)

Awatar użytkownika
zaq
Posty: 922
Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:52
Deska: Clash
Latawiec: Ozone Catalist
Lokalizacja: Wuwa
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 71 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 19:57

przemass pisze:
Smokie pisze:niektórzy porzucili ten nałóg na rzecz innego .....


Na pewno nie jest to życie dla każdego ale...;)


to życie dla tych, którzy niekoniecznie chcą odbębniać dzień w dzień "dzień świstaka".
To nie jest kwestia, że trzeba gonić za marzeniami. Po prostu trzeba żyć dniem dzisiejszym, by kiedyś nie żałować.
Na różnym poziomie zaawansowania, wkręcenia w ks.

Sam widze po sobie, ile czasu/życia miedzy palcami przeciekło. A człowiek nie młodnieje!
Że tak jest z każdą zajawką, pasją - nie tylko z kite. Liczy się otoczka, klimat, ludzie... zawsze mozna to odciać, ale co pozniej zostaje?

Emigracja, mieszkać tam gdzie ciepło i wieje... a czemu nie. 8)

wiec... jakby powiedziała Dżoana Krupa: "pier*** szystko i został top kajtr" ;)

przemass
Posty: 3798
Rejestracja: 06 maja 2006, 22:01
Deska: Encore Nirvana
Latawiec: Airush Razor
Lokalizacja: ChalupyCumbuco
Postawił piwka: 26 razy
Dostał piwko: 25 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 20:42

zaq pisze:to życie dla tych, którzy niekoniecznie chcą odbębniać dzień w dzień "dzień świstaka".



Znasz wszystkie ( prawie ;)) plusy...ale nie znasz zbyt wielu minusów...tak czy siak warto spróbować.

pzdr

Awatar użytkownika
zaq
Posty: 922
Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:52
Deska: Clash
Latawiec: Ozone Catalist
Lokalizacja: Wuwa
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 71 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 21:08

jak w zyciu, nie ma tylko pozytywów :lol:

na pewno - jeden powazny minus, wychodza z kontuzje z przeszłości.
czuje je teraz wyrazniej...



przemass pisze:
zaq pisze:to życie dla tych, którzy niekoniecznie chcą odbębniać dzień w dzień "dzień świstaka".



Znasz wszystkie ( prawie ;)) plusy...ale nie znasz zbyt wielu minusów...tak czy siak warto spróbować.

pzdr

Smokie
Posty: 5595
Rejestracja: 07 sie 2003, 12:00
Deska: Semente Pocket Rocket, 77
Latawiec: Slingshot RPM
Lokalizacja: Warszawa
Postawił piwka: 121 razy
Dostał piwko: 77 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 22:09

Minusy wyjdą jak z powrotem spróbujesz wylądować w świcie gajerków spotkań biznesowych i życia w mieście z wszechogarniającym hałasem i zgiełkiem etc.
No chyba że wybierzesz wioskę i skromne życie na gospodarstwie.. I to stanie się Twoim snem czy innym marzeniem:)

Awatar użytkownika
max_rm
Posty: 362
Rejestracja: 13 cze 2008, 23:16
Lokalizacja: Gdynia
Postawił piwka: 6 razy
Dostał piwko: 5 razy
 
Post28 sty 2011, 22:19

BraCuru pisze:
Kris. pisze:...i cały czas myśle żeby się wyrwać gdzieś gdzie wieje i tam zostać... :twisted:


I żygałbyś dalej niż widzisz jakbyś usłyszał coś o KS - poprostu dostałbyś KS alergii :lol:
Właśnie najpiękniejsze w KS w Polsce jest to że ten sport pozwala być dzieckiem nawet starym prykom jak ja.
Nasze życie to praktycznie marzenia. Marzymy o miejscach jak Hawaje, Punta Preta, Kanary, Zatoka, Sanatorium Resko :wink: itd.
Planowanie wyjazdu na KS to jak pisanie listu do św.Mikołaja. A rozwinięcie latawca na spocie to jak otwieranie choinkowych prezentów. ....


Jak pomyślę, że za kilka miesięcy będzie wiosna, i Hawaje będą u nas, to mi się nie dobrze robi... :lol: Znowu ten chory system pt. "kajt-praca-kajt" oraz "Brzeźno-Rewa-MM". Codzienne pompowanie latawek :evil: Nieee, no faktycznie, jak wieje poniżej 25kts, to nawet czasami ruszać się nie chce :doh:

Awatar użytkownika
zaq
Posty: 922
Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:52
Deska: Clash
Latawiec: Ozone Catalist
Lokalizacja: Wuwa
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 71 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 sty 2011, 22:34

da sie w miescie przezyc, w zgiełku. kwestia tolerancji i chillu.
jakoś mnie to nie zabija 8) tu dopiero trzeba surfing robić.

ale można tez zrobić po konkrecie, niekoniecznie na taką skalę:
http://offshoreodysseys.com/
http://offshoreodysseys.com/blog/

tylko dogadać się z gajerami wcześniej lub gajer zrzucić ;)

Awatar użytkownika
Krzysztof-L
Posty: 1061
Rejestracja: 23 lip 2009, 20:17
Deska: NHP
Latawiec: Ozone
Lokalizacja: Wisła Wielka
Postawił piwka: 47 razy
Dostał piwko: 37 razy
 
Post29 sty 2011, 01:25

A ja się z BraCuru zgadzam, nie mówimy tu o tych, dla których ks jest zawodem, bo praca, nawet jak się robi to co się lubi to tylko praca i wcześniej czy później, tak czy inaczej wyjdzie bokiem w postaci schorzeń czy torsji.
Dla całej reszty to pasja, marzenia i gonienie króliczka. :thumbsup:

Awatar użytkownika
BraCuru
Posty: 5967
Rejestracja: 13 mar 2006, 20:56
Deska: BraCuru Hover, SABfoil
Latawiec: Flysurfer Sonics
Postawił piwka: 185 razy
Dostał piwko: 374 razy
Kontaktowanie:
 
Post29 sty 2011, 11:32

przemass pisze:Bracuru, bez urazy :hand: zazwyczaj się z Tobą zgodzę ale dziś chyba wstałeś nie tą nogą z łóżka ;P
Wyspa - właśnie wrócił po 5 miesiącach MISTRZ sezonu w Brazylii z 10dniowego wyjazdu na Capo - z BANANEM na twarzy - sugerujesz że znudziło mu się pływanie?

To po co leciał na Cabo skoro ma raj przed własnym hotelem? :wink: Czyżby chciał spróbować Naomi bo Pamela mu się upatrzyła :lol:
ile można jeść file mignon ;)?

No o to właśnie mi chodziło :idea: :lol:
Przemass - pisze co czuję na obecnym etapie. To są moje własne spostrzeżenia i oczywiście byłoby chore gdyby wszyscy ludzie się z tym zgadzali :doh:
Teraz trochę mnie poniesie – wybacz :lol:
Zazdroszczę Ci jak cholera, szczególnie teraz jak wygrzewasz się w ciepłym wiaterku na Quebra Mar. Ale to jest zdrowa zazdrość, która mnie motywuje do poznawania świata i niekończących się poszukiwań idealnego spotu. Idealnego na moje aktualne umiejętności, potrzeby. Im więcej podróżuje tym coraz bardziej skłaniam się ku przekonaniu że "cudze chwalicie, swego nie znacie".
6 lat temu mój mózg zainfekował się wirusem o nazwie Paracuru-viridae (nieuleczalna odmiana ale nie dewastująca organizmu; jedynie portfel), 3 lata temu zaatakował mnie wirus Punta-preta-viridae (myślałem, że ten mnie zabije na amen - ale wyleczyłem się i mam jedynie zimowe nawroty, które są dokuczliwe przez dwa może trzy miesiące).
Ostatnia moja diagnoza wskazuje na to, że wszystkie te tropikalne wirusy są periodyczne i nie mają tak złego wpływu na mój stan ogólny jak zwykła polska grypa czyli plaża w Grzybowie. Cholerstwo to można złapać o każdej porze roku, bez względu na temperaturę. Im jestem starszy tym trudniej przechodzę te ataki. Latem są one mniej dokuczliwe, bo tłumy na plaży, słaba fala, mało wiatru.
Natomiast w pozostałe pory roku grypa sieje spustoszenie :twisted:
Jak pomyślę o dziewiczej plaży, nikogo na wodzie, zero oglądających - nie mogę spać całą noc przed uderzeniem sztormu a po nim przeżywam kolejną bezsenną noc analizując zarejestrowane obrazy fal, chmur, żywiołu.
Kolejną niebezpiecznym skutkiem tej grypy jest naginanie czasu i przestrzeni. Czas zatrzymuje się, wielowymiarowa przestrzeń powoduje poczucie wznoszenia sie na szczyty i wszystko dookoła staje się irracjonalne.
A najbardziej nakręca mnie fakt, że osiągam taki stan pływając u siebie tuż pod domem.
Gdzieś na samym początku linii zdrowego rozsądku, który pozostawiam na plaży przed wejściem do wody jest myśl, że po gwałtownym ataku grypy (skończonej sesji) wracam do najbliższych, ciepłego domku, gdzie wieczorkiem usiądę z żoną, dzieciakami i będziemy planować nasz kolejny dzień, rozmawiać o dupie Maryni. Albo usiądę do brydża z przyjaciółmi. Albo będę się leczył gorzką żołądkową w towarzystwie znajomych z osiedla. Albo zadzwonię do brata i będę zarażał go taką odmiany grypy.
I w podświadomości będę odliczał kolejne dni, godziny do następnego ataku – bo wiem, że to zapewne nastąpi lada moment.

Będąc gdziekolwiek na wyjeździe moja podświadomość ciągle przypomina mi, że te cudowne chwile na falach w Corralejo, Punta Preta, Big Bay skończą się w terminie wylotu powrotnego. Przez to nie jestem w stanie osiągnąć tak wysokiej gorączki jak w przypadku grzybowskiej grypy. Podsumowując ten stan chorobowy napiszę, że choroba kitesurfing dla mnie to nie tylko latawiec, deska i wiatr.
To coś więcej – to dodatkowo taka otoczka związana ze stanem ducha, poczuciem własnej wartości, bezpieczeństwa, wewnętrznego spokoju, zadowolenia z życia i nie wiem co tam jeszcze.
A polska pogoda i nieregularność wiatru przestała mi przeszkadzać. Cieszę się z każdego podmuchu wiatru o każdej porze roku.
Ciekawy jestem co będę czuł za kolejne 5 lat – mam nadzieję, że uboczne skutki grypy nie będą zagrażały życiu a swój stan chorobowy będę mógł określać jako krytyczny ale stabilny :lol:

loer
Posty: 246
Rejestracja: 16 cze 2010, 21:37
Deska: NHP
Latawiec: Fuel, Razor
Lokalizacja: Dziwnówek
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 2 razy
 
Post29 sty 2011, 12:30

Fajnie BraCuru... Bo ja ten stan osiagnalem na poczatku swojej przygody...Zapewne za malo wiem, widzialem, plywalem ... W zbyt wielu miejscach mnie nie bylo, ale swiadomosc ze siedze w domu z zona i miesiecznym chlopakiem gdzie w kazdej chwili moge wyskoczyc zdzwonic sie z jednym czy max dwoma znajomymi i poleciec z buta na morze 800m (wiatry pln) lub na zalew 300m (wiatry pld) pozwolila mi na nowo odkryc ze miejsce w ktorym mieszkam pasuje mi idealnie... Dziwnowek, gdzie na zalewie jest plycizna 200m od brzegu i ciagnie sie tak przez jakies 2km pozwala na bezpieczna nauke a morze pozwoli kontynuowac nauke ... A przesytu kitow i skomercjalizowanych spotow to u nas nie ma i mam nadzieje ze nigdy nie bedzie....

Awatar użytkownika
BraCuru
Posty: 5967
Rejestracja: 13 mar 2006, 20:56
Deska: BraCuru Hover, SABfoil
Latawiec: Flysurfer Sonics
Postawił piwka: 185 razy
Dostał piwko: 374 razy
Kontaktowanie:
 
Post29 sty 2011, 13:02

loer pisze:Dziwnowek, gdzie na zalewie jest plycizna 200m od brzegu i ciagnie sie tak przez jakies 2km pozwala na bezpieczna nauke a morze pozwoli kontynuowac nauke ...

Jeszcze podaj, że udostępniasz chałupe za darmo, a noclegi we wiosce wogóle są po 30PLN z całodniowym żarciem i dwoma drinami, sołtys pogonił nudystów i wydzielił strefę dla latawców a jego córka w topless odpala z niej latawce to masz jak w banku, że będziesz miał
przesyt kitow i skomercjalizowanych spotow

:wink: :lol:

A tak na poważniej - to masz jak w banku, że zajadę w tym roku do was na prognozę, aby obczaić te dziewicze spoty Dziwnówka. Zawsze o tym myślałem jak przejeżdżałem. Nigdy mi się nie udało, bo nie wiedziałem gdzie jest zejście do wody przez te wrzosowskie trzciny.

Awatar użytkownika
BraCuru
Posty: 5967
Rejestracja: 13 mar 2006, 20:56
Deska: BraCuru Hover, SABfoil
Latawiec: Flysurfer Sonics
Postawił piwka: 185 razy
Dostał piwko: 374 razy
Kontaktowanie:
 
Post29 sty 2011, 14:12

Jeszcze jedna dygresja i znikam, aby dać wyżalić się innym. Ostatnio sporo czasu przebywam z Finami - dokładnie 6 miesięcy w roku. Jestem z nimi od prawie trzech lat. Są oni szczelnie zamknięci, małomówni, nietykalni wręcz nieobecni, cenią sobie ciszę i szczerze dziwi ich ludzka wylewność.
Natomiast radosny sposób w jaki cieszą się z gorących dni lata nigdy nie będzie zrozumiały dla Włocha, Brazylijczyka, Hiszpana. No bo jak południowcy mają doceniać coś co mają każdego dnia? To tak jak ze zdrowiem - nigdy go nie szanujemy do momentu, kiedy go zabraknie.
Od kumpli z północy nauczyłem sie doceniać i cieszyć się tym co nas otacza.
Największym świętem roku dla Finów nie jest Boże Narodzenie tylko Mid Summer Day.
Fiński letni grill to jak dla Włocha wielkanocna komunia na placu sw.Piotra, Hiszpana - corrida w Ronda, Niemca Oktoberfest, Anglika - coroczne przemówienie królowej, Amerykanina - McDonald :wink:


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości