patron pisze:Ale tu nie chodzi o błędy które popełnia, a jego mentalność

Dokładnie!!!
Sytuacja z przed kilku dni:
Kończymy z kumplem sesję na zatoce. Wiatr około 15 - 25 knotsów (tego dnia mocno zmienny, ale kto patrzył na niebo ten wiedział kiedy nadejdzie pałer). Przychodzi typ wraz z rodzinką i zaczyna rozkładać set. W pewnym momencie podchodzi i zaczyna zagajać. Z rozmowy wynikało, że chłop już ogarnia i że właśnie ma w planach uczyć swoją dziewczynę i jej ojca tak, aby ten ostatni mógł (już nauczony) przekazać nabytą własnie wiedzę swojemu 10 letniemu wnukowi...
Postanowiliśmy zostać i popatrzeć na rozwój wydażeń

.
Najpierw gość odpalił (z pałera naturalnie

)7m, do których podpiął zupełnie zielonego dziadka. Nie było by w tym nic złego, gdyby nie to, że po krótkim szkoleniu, jak startować latawiec, zostawił biedaka samego na wodzie i wrócił po drugiego kursanta i wiekszy 12 metrowy latawiec. Jak się domyślam chciał bardziej efektywnie wykorzystać czas. Na szczęście laska spękała i nie dała mu się podpiąć. Gość nie dając za wygraną sam się podpiął, wystartował latawiec i dał jej w dłonie bar. Po kilku wspólnych bodydrugach odpuścili naukę. Jako że wiatr się wzmagał, nasz bohater postanowił wreszcie pokazać jak to się robi

. Sesyjka trwała 10 minut. Najpierw robiąc nieudolne zwroty (w pełnym zanurzeniu

) spłynał z wiatrem prosto w kierunku pomostu. Potem przepadł mu latawiec. Na koniec zgubił deskę po którą wysłał posłuszną mu kobietę...
Rreasumując:
ZAK pisze:"Zapomniał wół jak cielęciem był"
Z kolesia można się pośmiać ale któż z Nas od razu był taki super kajter?
Nikt nie urodził się z barem w dłoni, ale czym innym jest brak doświadczenia a czym innym brak wyobraźni

.