Może nie kitesurfingu ale snowkite'a nauczyłem się sam
Faktycznie koledzy mają dużo racji że po co się uczyć samemu i robić z siebie kalekę. Ja na szczęście nie zaczynałem od 18m choć ważę ciutek więcej.
Ale.... najpierw na allegro zobaczyłem że coś takiego istnieje. Potem na gg zrobiłęm z siebie głupa do jakiegoś kolesia i się wypytałem o wszystko, tenh polecił mi KF no to się wziąłem za czytanie i hohoho jakie to wielkie oczy zrobiłem jak zobaczyłem co to można na kicie. No i się zaczęło. Jakoś mi się C-shape'y nie podobay bo to jakis dziwoląg w powietrzu komorowce mają ładniejszy profil

no to kupiłem sobie 3m2. POuczyłem się, nabrałem respektu dla kajta, ale zaczęło mi być mało poweru. No to kupiłem potwora jak na tamte umiejętnośći (chociaż nie żąłuję i bardzo go lubię do tej pory i używam już 2 takiego). 6m2 to juz coś na ląd, koledzy namawiali mnie na 12 do moich 100kg i mieli rację. Żeby poskakać to się taki rozmiar przydaje ale jak wieje ostro to daję radę i na swoim. Nauka szła gładko bo 3 opanowałem do perfekcji. 6 tylko mocniej ciągnęła i była wolniejsza.
No to czas zapiąć dechę na nogi. No i właśnie. Uczyłem się i halsów i jazdy na snowparapecie

Jak wiadomo musiało się cos stać. Od 31 grudnia do końca marca bolały mnie kolana jak się próbowałem na nich poczołgać. Po pierwszym dniu prób byłem tak sponiewierany, że sam się dziwiłem. Miałem śnieg wszędzie w ciuchach, w kieszeniach, za bluzkami itp itd. Ale tak mi sie to spodobało, że nie odpuściłem. Na drugi dzień juz śmigałem. Owszem były glebki ale już tylko z braku wiatru

i jakoś mi nie sprawiało trudności wrócenie w miejsce startu.
A zapomniałęm dodać że przed dechą śmigałem na łyżwach więc to tez miało znaczenie przy uczeniu się wracania w miejsce startu i przy nauce jazdy pod wiatr.
6m2 i czysty lód i wiatr 4-5ms i łyżwy i jazda lekko z wiatrem to samobójstwo

ale jakie fajne....
Tak więc można samemu się nauczyć, ale z głową. Gdybym kupił od razu 6m2 i poszedł z nim na wiatr 7-8m/s (tak wiało jak się uczyłem 3) to prawdopodobnie albo bym stracił kajta albo duużoooo zdrowia i nerwów.
Jak jest okazja i kasa to się nie szczypać tylko uciekać do szkółki.
Ja wolałem zamiast za szkółkę płacić kupić latawiec i samemu się nauczyć, ale ja to ja.....
A teraz śmigam i też się zdarzają gleby, ale to już z innych powodów
