Witajcie,
No i prawie po zabawie
Siedze jeszcze w Islamabadzie i czekam na jutrzejszy lot do Paryza.
jest tyle do opowiadania, ze relacje bede chyba pisal z tydzien, zwlaszcza ze czeka mnie kupa obowiazkow po powrocie.
W skrocie...
Trasa nam sie troche zmienila w stosunku do tego co zamierzalismy.
Karakorum Highway jest totalnie obledna. Waska droga wsrod wysokich gor, co chwila zasypana przez mniejsze lub wieksze lawiny, przewalajace sie przez droge strumienie rzek... W sumie spedzilismy 2 dni w busie probujac sie przedostac do Skardu. Nastepnego dnia spotkalismy reszte ekipy i ruszylismy w gory. Pierwsza noc spedzilismy jeszcze na ubitej ziemi. Pobudka o 4 rano (zeby snieg nie byl zbyt miekki) i z 23 tragarzami zaczelismy sie wspinac. Coraz wieksze polacie sniegu lezaly na drodze, az w koncu bylismy zmuszeni do zalozenia nart. Pierwszy raz mialem do czynienia z wiazaniami skitouringowymi oraz skorami na narty.
Wykanczajaca wspinaczka na 4000 m n.p.m. Tragarze zostali wczesniej gdyz snieg byl zbyt roztopiony by mogli sie wspinac bez zapadania po pas.
U celu czekal na nas dom!!! Oczywiscie bez zadnego ogrzewania itd, ale przynajmniej swietnie chroni od wiatru, no i 7 osob zawsze cos nam nachuchaja

.
Dom maly i udostepniona jest tylko jego polowa, wiec tylko jedna noc przespalismy w tym domu. Potem przenieslismy sie pod namioty a chata zostala dla 2 kucharzy.
Otoczenie absolutnie fantastyczne, zobaczycie na zdjeciach.
Wiatr niestety nie dopisal wiec wiekszsc wycieczek w gory zrobilismy na nartach - masakra dla mnie, zwyklego smiertelnika otoczonego przez sportowcow

.
Ok, musze konczyc bo przyjechal gosc na ktorego czekamy wlasnie...
Sciskam mocno wsiech
Kamil