asistant pisze:Jakie podchody??
SAM SZUKAM ROZWIAZANIA
Czyli co, odkłądasz na lokate, trzymasz pod materacem pieniądze na emeryture czy co ??
Jestem prawie pewny że ponad 90% instruktorów o tym nie myśli.
Po prostu teraz pracują i teraz wydają/odkładają.
Tak samo to wygląda jak byś pojechał do pracy na wyspy na zmywak i pracował nielegalnie tylko że tutaj robisz to co lubisz.
Ja bym wyróżnił kilka grup instruktorów:
-Tacy którzy pracują np. na stałe jako nauczyciele w normalnych szkołach czy mają inną pracę i tam opłacane są wszystkie składki a jako instruktorzy KS czy WS po prostu sobie dorabiają.
- Tacy którzy studiują/uczą się i jednocześnie pracują jako instruktorzy, najczęściej na półwyspie w sezonie letnim. Nie mają żadnej umowy i w ogóle nie myślą o ZUS.
Ja byłem w takiej sytuacji przez kilka sezonów, lecz pracowałem na umowę zlecenie a większość nie ma żadnej umowy.
- Tacy którzy cały czas pracują jako instruktorzy np: latem nad morzem, zimą w górach (snow/ski) lub w ciepłych krajach. I oni pewnie też nie myślą o ZUS a oni najbardziej powinni.
- no i właściciele szkółek, którzy mają pootwierane firmy no i wszystko rozliczają/przynajmniej powinni na legalu. Im też na rękę jest zatrudnić kogoś bez umowy bo mniej wtedy tak naprawdę płacą za takiego pracownika (tylko pensja dla niego i żadnych opłat). Z reguły odbywa się to też tak że zatrudniają np 3 na umowę zlecenie (najlepiej studentów/uczniów - bo taniej) a resztę bez niczego. No i jak maja kontrole to mają wszystko na czystko bo przecież zatrudnia 3 osoby legalnie na umowę zlecenia a reszta wtedy oficjalnie nie pracuje tylko jest tu na wakacje.
Tak to według mnie najczęściej wygląda, chodź zaraz może ktoś się odezwać i powiedzieć ze u niego jest/było inaczej.
Fakt jest taki że nikt o tym nie myśli. Jeśli robisz to dorywczo, lub np tylko na studiach czy rok dwa i koniec to jeszcze nie krzywdzisz siebie.
Ale jeśli pracuje tak ktoś przez kilka lat to na pewno powinien o tym pomyśleć. Gdyż każdy rok pracy mu ucieka.
A to że z ZUS'u na emeryturze będzie wielkie
G to już całkiem inna sprawa.